Wcześniej też przeprowadzano akcje sprzątania Everestu, ale jak powiedział 7-krotny zdobywca Everestu Szerpa Namgyal, szef Extreme Everest Expedition 2010, nikt nie odważył się sprzątać na wysokości powyżej 8000 metrów, czyli w rejonie zwanym "strefą śmierci", gdzie występują niedobory tlenu, a teren jest bardzo zdradliwy.

Reklama

Wspinacze wyposażeni w plecaki i specjalne torby na śmieci, ryzykując niedotlenieniem i odmrożeniami, zbierają teraz puste butle gazowe, kartusze, podarte namioty, liny i naczynia kuchenne pozostawione między Przełęczą Południową i szczytem na wysokości 8.850 metrów. W rozrzedzonym powietrzu każdy z Szerpów może jednorazowo znieść ciężar nie przekraczający 20 kg, a w "strefie śmierci" spędzić nie więcej niż 12 godzin - podaje agencja AP.

"W przeszłości śmieci były zakopywane pod śniegiem, ale jego topnienie wywołane globalnym ociepleniem odsłoniło je ponownie. Odpady są problemem dla wspinaczy (.) Niektóre przedmioty pochodzą jeszcze z czasów Edmunda Hillary'ego" - powiedział Szerpa Namgyal. 29 maja 1953 r. Nowozelandczyk Edmund Percival Hillary i Szerpa Norgay Tenzing jako pierwsi na świecie stanęli na szczycie Everestu.

Z czasem góra zaczęła być nazywana jednym z najwyżej położonych śmietników. Wielu wspinaczy, wyczerpanych wspinaczką i brakiem tlenu, nie było w stanie dźwigać sprzętu. Dlatego, schodząc z góry zostawiali za sobą niepotrzebny sprzęt. Szerpowie zamierzają znieść na dół przynajmniej 2000 kg odpadów oraz ciało wspinacza, który zginął na górze przed dwoma laty.

Reklama

Ekspedycja ma dotrzeć jeszcze w kwietniu do przełęczy Południowej (między Mount Everestem i Lhotse). Po założeniu tam bazy Szerpowie udadzą się na szczyt, a następnie schodząc będą oczyszczać górę ze śmieci. Wycieczki do "strefy śmierci" i z powrotem do bazy będą powtarzać wielokrotnie.