Plażę w Sopocie omijaj z daleka - ostrzega "Fakt". Dwa kilometry sopockiego piasku znajduje się w prywatnych rękach - właścicieli lokali gastronomicznych i nocnych klubów. I to w najatrakcyjniejszym miejscu Sopotu, tuż przy molo po jego obu stronach. Przeciętny turysta nie będzie mógł się tam opalać za darmo.

Reklama

Władze Sopotu tłumaczą, że miasto musi zarabiać. "Na całym świecie plaże są wynajmowane. To normalna praktyka w europejskich kurortach. Dzięki temu miasto zyskuje dodatkowe środki" - tłumaczy Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu.

Zgodnie z prawem właściciele plaży nie mogą pobierać opłat za wejście na plażę. Ale szefowie lokali sprytnie omijają ten przepis. Każą płacić nie za plażowanie, tylko za... wstęp do lokalu przy plaży. By poopalać się na wydzielonej części plaży, trzeba kupić w barze coś do picia albo jedzenia. A ceny w nadmorskich lokalach są wygórowane. Jeśli nic nie kupimy, zostaniemy wyproszeni.