Wyzwanie rzucone górom

Już w 1939 r. Polacy wspięli się na wschodni szczyt Nanda Devi, który Tenzing Norgay, pierwszy zdobywca Mount Everest, określić miał po latach jako najtrudniejszą i najbardziej niebezpieczną górę w jego wspinaczkowej karierze. W tamtych czasach nie było jeszcze lekkiego sprzętu, oddychających ubrań ani namiotów wykonanych z materiałów kosmicznych. Skóra i stal to wszystko, na co mogli liczyć ówcześni himalaiści. Mimo trudności i niebezpieczeństw, 2 lipca, na dwa miesiące przed wybuchem wojny, dwóch członków czteroosobowej wyprawy (Jakub Bujak i Janusz Klarner) szczęśliwie stanęło na niezdobytym dotąd szczycie Nanda Devi East.

Reklama

>>> Jak głosować na najlepszą polską wyprawę

Zwycięscy Polacy postanowili rzucić kolejne wyzwanie losowi. Bezpośrednio po zejściu z Nanda Devi zaatakowali kolejny niezdobyty szczyt, Tirsuli. Jednak to podejście skończyło się tragedią. W nocy lawina zmiotła namioty obozu III, założonego na wysokości 6150 m, grzebiąc pod zwałami śniegu i lodu Stefana Bernadzikiewicza oraz kierownika ekspedycji Adama Karpińskiego. Bujak i Klarner zrezygnowali z kontynuowania wyprawy, która zaowocowała wielkim sukcesem i jeszcze większą tragedią.

Reklama

Zimą na wierzchołek świata

-42°C - tyle pokazywał termometr w namiocie Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego w czasie pierwszego w historii zimowego wejścia na Mount Everest. W roku 1980 pomysł zdobycia ośmiotysięcznika w porze monsunowej wydawał się, delikatnie mówiąc, szalony. Pomimo to polska ekipa pod kierownictwem Andrzeja Zawady postanowiła zaryzykować. Huraganowe wiatry i paraliżujący mróz skutecznie opóźniały wspinaczkę. Nagły podmuch oderwał od ściany Krzysztofa Żurka, który leciał w dół 20 metrów, zanim szczęśliwie zatrzymał się na pierwszym haku. Na Przełęczy Południowej (ok. 8 tys. m) problemem okazało się samo fizyczne przetrwanie tego wichru i mrozu. W tej sytuacji atak na szczyt wydawał się całkowicie nierealny. A jednak 17 lutego Wielicki i Cichy wyruszyli z obozu IV w kierunku wierzchołka. Mieli tylko jedną szansę i pomimo wyjątkowo trudnych warunków – Wielicki miał odmrożone stopy - potrafili ją wykorzystać. Wchodząc w środku zimy na szczyt Everestu otworzyli nową epokę w historii zdobywania Himalajów.

...czytaj dalej

Reklama



Sięgnęła po koronę

"Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko" – powiedział Jan Paweł II do Wandy Rutkiewicz. 16 października 1978 r., czyli w dniu, w którym Karol Wojtyła został papieżem, polska himalaistka stanęła na szczycie Everestu. Była trzecią kobietą na świecie i jednocześnie pierwszą Europejką, która zdobyła najwyższą górę świata. Dokonała tego wyczynu w niemiecko-francuskiej ekspedycji, idąc ramię w ramię z silnymi i wytrzymałymi mężczyznami. Ostatnie kilkadziesiąt metrów pokonała bez maski tlenowej.

>>> Jak głosować na najlepszą polską wyprawę

Od tej wyprawy zaczęły się jej wielkie sukcesy w najwyższych górach: Nanga Parbat, K2, Annapurna… Uparta i zdeterminowana, zawsze osiągała wyznaczone cele. Chciała być pierwszą kobietą, która zdobędzie Koronę Himalajów. W 1992 r., pomimo wycieńczenia i próśb partnera, nie zawróciła z drogi na szczyt Kanczendzongi. Poszła samotnie i potem nikt już jej nie widział. Pozostała w górach, które były całym jej życiem.

Wielki zdobywca

Jerzy Kukuczka zginął w 1989 r. na południowej ścianie Lhotse, uznawanej za najtrudniejszą drogę w górach wysokich (dotychczas tylko raz zdobyta). Jednak wcześniej ten fenomenalny himalaista został drugim na świecie, po Reinholdzie Messnerze, zdobywcą Korony Himalajów. W latach 1979-1987 stanął na wszystkich 14 ośmiotysięcznikach, z czego trzy pokonał zimą. Na dwóch, w tym na K2, wytyczył całkowicie nowe drogi. Rywalizując z Messnerem dokonał rzeczy pozornie niemożliwej: w przeciągu półtora roku wspiął się aż na pięć kolosów. Ostatecznie przegrał ten wyścig, ale znamienna depesza Messnera: „Nie jesteś drugi, jesteś wielki” wskazuje, jak niebywałe były osiągnięcia Kukuczki. Wielu wspinaczy na świecie właśnie jego uważa za największego himalaistę w historii.

Kukuczka wielokrotnie, ocierał się o śmierć. W 1985 r. na Nanga Parbat przetrwał wraz z towarzyszami cztery noce na ścianie. Ostatnie dwie przeżyli w śnieżnej jamie na wysokości nieomal 8 tys. metrów. Pomimo głodu i skrajnego wycieńczenia wytyczyli szlak przez południowo-wschodni filar tej góry. Cztery lata później na Lhotse urwała się zbyt cienka lina. Góry w końcu upomniały się o swoją zapłatę.