Podróżowanie i dalekie wyprawy nie są już tak abstrakcyjne jak jeszcze kilka lat temu. Nie brakuje również ludzi, którzy śmielej myślą o tym, że mogą wyruszyć w daleką podróż i te marzenia realizują - zauważa Martyna Wojciechowska.

Reklama

Doskonałe mapy, internet, sieci połączeń lotniczych sprawiają, że nie brakuje amatorów wypraw na koniec świata. Dziś liczy się nie tylko to, gdzie się udajemy, ale również jak to robimy - szybciej, dalej, taniej, bardziej ekstremalnie - to wyznaczniki współczesnych wypraw.

Przykładem jest chociażby Maksym Skorubski, który wyruszył w świat w poszukiwaniu uścisków. Maksym Skorubski wyruszył w drogę z kampanią Free Hugs, która polega na darmowym przytulaniu nieznajomych, a jej celem jest przełamywanie barier i przekazywanie ludziom pozytywnych emocji. Po 80 dniach podróży, przebyciu 68 tys. km, wydaniu na transport 1843 dolarów, Skorubskiemu udało się uściskać 6783 osoby. Za ten wyczyn czuły podróżnik został nominowany do tegorocznej nagrody "Travelera".

Kiedyś podróżowanie było czymś innym niż dziś. Nie można było lecieć samolotem, płynęło się miesiąc statkiem, nie było możliwości finansowych, sponsorów, sprzętu elektronicznego. Patrząc na to jak przemierza się świat dziś, można powiedzieć, że podróże zmieniły się bardzo - przyznaje Wojciechowska. Choć w jej słowach nie brakuje nutki żalu.

Reklama

Z drugiej jednak strony wypada żałować, że urodziliśmy się tak późno, ponieważ dokonano już większości podróżniczych odkryć. Świat jest zmapowany niemal co do centymetra. Dlatego też w jakimś sensie magii odkrywania czegoś zupełnie nieznanego, nie możemy doświadczyć w takim stopniu, jak kiedyś - dodaje.

Martyna Wojciechowska znalazła swój "system" podróżowania, a raczej pokazywania świata, ludzi, kultur, który skupiają w sobie niczym w soczewce, kobiety rozsiane na krańcach świata.

Dla mnie bardzo ważnym elementem podróżowania jest uwiecznianie tego co widzę, czego doświadczam i przywożenie tych wspomnień do Polski w postaci filmów, zdjęć i tekstów, które piszę. Przyznam szczerze, że długo czekałam na wizę dziennikarską i możliwość wjazdu z kamerą do Sudanu Południowego, Iranu czy na Kubę. Po wielu latach stało się to możliwe - zdradza Wojciechowska.

Podczas każdej wyprawy spotykam cudowne bohaterki. Zawsze powtarzam, że te kobiety są jak iskierka, która zapala całą historię do życia, są pretekstem do tego, żeby rozpocząć opowieść o ludziach, kraju czy miejscu. Do Sudanu Południowego pojechałam, żeby pokazać życie konkretnej bohaterki, położnej, która pracuje w szpitalu w stolicy, Dżubie. Sądzę, że udało mi się pokazać historię życia południowosudańskich kobiet. I to jest dla mnie najważniejsze - dodaje podróżniczka i dziennikarka.