Jak będzie wyglądał tegoroczny sezon turystyczny? Diabeł tkwi w szczegółach, a właściwie w rygorach, które narzuca rząd. Być może w ruchu turystycznym pojawi się większy popyt na nieodkryte atrakcje, większe wzięcie będzie miał wypoczynek w warunkach naturalnych, bezpiecznych i mniej zaludnionych. Taka tendencja stworzyłaby szansę dla oferty regionalnej - oceniła w rozmowie z PAP dyrektor departamentu turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego w Gdańsku, Marta Chełkowska. W województwie pomorskim działa 330 organizatorów turystyki. Na dziś jakieś 10-15 procent z nich zawiesiło bądź zrezygnowało ze swojej działalności - dodała Chełkowska.

Reklama

Mimo trudnej sytuacji w związku z epidemią koronawirusa gospodarstwa agroturystyczne w Pomorskiem przygotowują się do sezonu turystycznego. To nie jest czas stracony. W części obiektów trwa malowanie, upiększanie, praca w ogródku, aby zapewnić gościom jak najlepsze warunki wypoczynku. Na lato nie ma na razie żadnych rezerwacji. Bardzo nas to niepokoi i martwi, ale nie chcemy dramatyzować. W ubiegłym roku o tej porze zgłaszały się już osoby z zamiarem wynajęcia kwatery na czerwiec czy lipiec - powiedziała PAP Mieczysława Cierpioł, członek zarządu Gdańskiego Stowarzyszenia Agroturyzmu, najstarszej w Polsce tego typu organizacji, zrzeszającej dziś ok. 30 gospodarstw agroturystycznych na Kaszubach i Kociewiu.

Ma jednak nadzieję, że agroturyzm w Pomorskiem przetrwa kryzysowe czasy. Ludzie są zablokowani. Jak oni mogą planować wyjazd, skoro nie wiedzą, czy będą mieli jutro pracę? Choć jak wybuchła ta epidemia, to niektórzy właściciele gospodarstw mieli telefony, że ktoś chce do nich przyjechać. Ale pytanie, czy te osoby chcą przyjechać na kwarantannę, czy na odpoczynek. I były odmowy. Ludzie nie chcą ryzykować życiem i zdrowiem, bo zarobek w agroturyzmie nie jest wygórowany, to kwota średnio 50 zł od osoby - dodała Cierpioł.

Działaczka Gdańskiego Stowarzyszenia Agroturyzmu oczekuje, że część osób, która zrezygnuje z wojaży zagranicznych, wybierze w zamian podróże po Polsce. Jest nadzieja, że ludzie uwięzieni w domach będą szukali kontaktu z przyrodą. Może będą chcieli uciec z miasta na łono natury, choćby na weekend - uważa. Niepokoi mnie podejście władz, że dzieci nie pojadą w tym roku na kolonie - ostatnia wypowiedź na ten temat ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego nie była chyba do końca przemyślana. To nie jest Sybir, nie można ich pozamykać w domach. Dla prawidłowego rozwoju dzieci i młodzież muszą mieć kontakt z rówieśnikami i wypoczywać na świeżym powietrzu" - powiedziała PAP Barbara Chechłowska, współwłaścicielka firmy prowadzącej ośrodek kolonijno-wczasowy Beaver w Wielu.

Reklama

Ośrodek położony jest w okolicy jeziora, na obszarze ok. 9 hektarów, na terenie Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Jednorazowo może przyjąć od 250 do 300 osób, a sezonowo zatrudnia ok. 25 osób. Mimo wszystko się przygotowujemy. Utrzymujemy ośrodek w takim stanie, aby w każdej chwili mógł odbyć się turnus. Staramy się podchodzić optymistycznie i dostosować swoją działalność do rygorów epidemii. Kwiecień i maj z całą pewnością możemy spisać na straty – odwołane są biwaki, zielone szkoły, obozy studenckie. Jeśli chodzi o czerwiec, to jak sygnalizują mi biura turystyczne, które organizują u nas pobyty, to pierwsze turnusy pod koniec czerwca mogą się nie odby" - nadmieniła Chechłowska.

Wierzy w to, że dzieci i młodzież przyjadą na wypoczynek do ośrodka w lipcu i sierpniu. Wyjaśniła, że umowy z biurami turystycznymi na pobyty w 2020 r. były podpisywane już jesienią ub. roku. Teraz to wszystko jest zawieszone. Organizatorzy mówią, że na razie nie wycofują turnusów, ale nie dają żadnej gwarancji, że te terminy zostaną dotrzymane - dodała Chechłowska.(