Renata Kim: Ci z nas, którzy jeszcze nie mieli urlopu, są już mocno przemęczeni i zestresowani. Nawet wielogodzinny sen nie przynosi odpoczynku. Czy wyjazd na urlop może nam pomóc dojść do siebie?
Aleksander Perski*: Tak, ale tylko pod warunkiem, że będzie naprawdę długi. Że potrwa kilka tygodni, a najlepiej miesiąc lub jeszcze dłużej. Bo tylko wtedy możliwe jest wyciszenie się i pełna regeneracja organizmu.

Ale przecież jeszcze niedawno wmawiano nam, że lepiej odpoczywać krócej, za to kilka razy w roku...
Nie zgadzam się z tą teorią. Moim zdaniem krótkie, na przykład dwutygodniowe wakacje, nie pozwalają na całkowite wyciszenie się i regenerację sił. Organizm człowieka, zwłaszcza mocno przepracowanego, potrzebuje naprawdę długiego okresu z dala od codziennych obowiązków. I tylko wtedy jest w stanie samoczynnie wrócić do równowagi.

Więc dwutygodniowy wyjazd w ogóle nie ma sensu?
Bez przesady, 14 dni to też wcale niemało, tylko trzeba je jak najpełniej wykorzystać. Przede wszystkim doradzam solidne wysypianie się, bo - powtarzam to do znudzenia wszystkim moim pacjentom - właśnie brak snu jest główną przyczyną stresu, a zaraz potem chronicznego przemęczenia i w końcu choroby. A przecież mądrość, że należy wypoczywać, jest wpisana w naszą kulturę. W Biblii napisano, że Bóg przez sześć dni stwarzał świat, a siódmego odpoczywał i uczynił ten dzień świętym. A za nierespektowanie tego przykazania grozi kara śmierci. Nauka dowiodła, że ma to bardzo głęboki sens - całkiem niedawno zyskaliśmy odpowiedź na pytanie, jak ludzkie ciało może funkcjonować przez długie lata bez żadnych problemów. Otóż się okazuje, że jeśli żyjemy w stanie harmonii, czyli mamy wystarczająco dużo odpoczynku i snu, to nasze ciało systematycznie się odnawia i możemy żyć nawet sto lat. Jeżeli natomiast nie udaje nam się zachowywać równowagi między pracą, odpoczynkiem i snem, to proces odnowy komórek ulega zaburzeniu. I wtedy zaczynają się choroby stresowe i przyspieszone starzenie.






Reklama




Więc śpiochy mają rację?
Tak. We wszystkich bez wyjątku kulturach mówi się o dzieleniu roku i doby tak, aby był czas na pracę, na sen i jeszcze na odpoczynek. Wielka szkoda, że w ostatnich latach ta równowaga jest coraz bardziej zachwiana. Wszyscy moi pacjenci, zanim zaczęli poważnie chorować, narzekali najpierw przez wiele miesięcy na problemy ze spaniem. Po badaniach się okazało, że ich sen jest rozbity na drobne fragmenty z powodu wielu krótkich rozbudzeń, których nawet nie pamiętają. Taka insomnia na tle stresowym zaburza sen, a w efekcie pojawia się głębokie zmęczenie, które nie mija nawet po śnie lub odpoczynku.

I wtedy nie wystarczy już wyjechać na urlop?
Nie. Takie osoby po prostu nie są w stanie samoistnie odpocząć, potrzebują leczenia. Są straszliwie zestresowane, mają nieustanne problemy ze snem. I te kłopoty nie znikną, gdy przestaną pracować, a wręcz przeciwnie, mogą nawet się nasilić. Bo organizmy pracoholików mają wyższy niż przeciętnie poziom hormonów stresowych, które - paradoksalnie - dodają im na co dzień energii i chronią organizm przed infekcjami. Gdy w czasie odpoczynku poziom tych hormonów spada, system immunologiczny jest zdezorientowany i nie potrafi się bronić przed wirusami. A wtedy infekcja gotowa i urlop całkiem zepsuty.

Więc jak spędzać urlop? Aktywnie?
To też wcale nie jest złota reguła. Dobrze byłoby, gdybyśmy w czasie wakacji robili coś, czego na ogół nie robimy. Więc na przykład listonoszowi nie doradzam wakacyjnych wycieczek rowerowych. Generalnie, jeśli ktoś wykonuje na co dzień pracę siedzącą, to podczas urlopu powinien być aktywny, a jeśli aktywną - to niech raczej zwolni tempo i przysiądzie na chwilę. Ale to oczywiście tylko pobożne życzenia, bo na ogół ludzie podczas urlopu robią to samo, co zazwyczaj - tylko jeszcze intensywniej. Energiczne zazwyczaj osoby zaczynają gorączkowo podróżować, a ci, którzy mają siedzącą pracę, przenoszą się z jednego fotela w inny.


To źle? Przecież chyba lepiej robić to, co się lubi.
Oczywiście. Niestety sporo ludzi w czasie wakacji przesadza z aktywnością zamiast raz w roku dać organizmowi możliwość odprężenia. Z kolei ci nieruchawi potrzebują choćby odrobiny wysiłku. Więc ująłbym to następująco - urlop to czas, by zastosować swoisty płodozmian, jakąś całkowitą odmianę zarówno dla ciała, jak i ducha.

Bada pan zestresowanych ludzi od 30 lat. Czy teraz stresujemy się bardziej niż dawniej?
Same reakcje stresowe pozostają od lat niezmienne. Zmienia się natomiast liczba zestresowanych ludzi - jest ich coraz więcej, bo żyjemy w czasie sporych zmian gospodarczych i społecznych, a na dodatek stale skraca się czas odpoczynku i snu. Pojawiła się też nowa grupa ryzyka: dawniej, w latach 80., na stres narażeni byli głównie mężczyźni, dzisiaj są to przede wszystkim kobiety. Bo mężczyźni stresują się wprawdzie w pracy, ale w domu odpoczywają. Są całkowicie zrelaksowani - oglądają telewizję, czytają prasę lub śpią. Tymczasem kobieta, wracając po całym dniu pracy do domu, ma jeszcze masę obowiązków, a na dodatek martwi się już o następny dzień i obmyśla scenariusze i plany działań. I przez to nie może zasnąć.

Dużo jest takich przypadków?
Niestety, sporo. Całkiem niedawno przyszła do nas do kliniki badania stresu w Sztokholmie 42-letnia bizneswoman, skarżąc się, że od miesięcy nie potrafi zasnąć, choć jest zupełnie wykończona. Ta kobieta twierdziła, że pracowała po szesnaście godzin dziennie przez ostatnie kilkanaście lat. A na dodatek jest w depresji i w ogóle nie rozumie, dlaczego nie ma dzieci, męża ani żadnych przyjaciół, oprócz znajomych z pracy. A wszystko zaczęło się od długiego okresu, w którym nie miała czasu na sen. Jej organizm nie mógł się odnawiać, więc pojawiły się problemy zdrowotne - nadciśnienie, wszelkie możliwe choroby skóry i żołądka i wreszcie stan permanentnego zmęczenia. Medycyna nazywa to stanem wypalenia, który - nieleczony - może zmienić człowieka w inwalidę.


Czy ta pacjentka wyzdrowieje?
Za jakiś czas dojdzie do siebie. Ale w jej wypadku nie wystarczy zwykły odpoczynek ani nawet najdłuższe wakacje - potrzebne jest też leczenie farmakologiczne i psychologiczne. Ta kobieta doprowadziła się do stanu skrajnego zmęczenia, wręcz wyniszczenia organizmu.

A jak rozpoznać, że zagraża nam wypalenie?
Wypalenie zaczyna się wtedy, gdy zwykły odpoczynek już nie pomaga. I kiedy mimo nicnierobienia nadal jest się zmęczonym. Osoby wypalone godzinami leżą bezsennie, a gdy nawet zasypiają, to śpią bardzo niespokojnie i co jakiś czas się budzą. Z braku snu biorą się ciągłe przeziębienia, problemy ze skórą, wypadaniem włosów czy z rozregulowanym poziomem hormonów. Istnieją również wyraźne symptomy psychiczne wypalenia: człowiek jest bardzo pobudzony, robi się agresywny, poirytowany, wściekły na wszystko i wszystkich. Albo wręcz odwrotnie - staje się bierny i wszystko mu obojętnieje. Taki stan zwykle kończy się poważną depresją.

Co robić, żeby do tego nie dopuścić?
Spróbować wypracować sobie regularny rytm snu i odpoczynku, bo wtedy jesteśmy praktycznie nie do zdarcia. Mój teść ma 80 lat i i jest nadal w dokonałej kondycji. Jego tajemnica polega na tym, że śpi w każdym możliwym momencie. Kiedyś poszedł z wnukami do cyrku i w najbardziej fascynującym momencie zapadł w drzemkę. Właśnie dlatego cieszy się doskonałym zdrowiem i samopoczuciem.





























Aleksander Perski* jest psychologiem i badaczem stresu w Instytucie Karolinskim w Sztokholmie. W Polsce ukazała się jego książka "Poradnik na czas przełomu", która opisuje stan wypalenia i sposoby jego leczenia.