"Te pęknięcia, jeśli nie zostałyby znalezione i naprawione, mogłyby naruszyć konstrukcję samolotu" - głosi komunikat Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA).

Instytucja ta zleciła kontrole prawie połowy floty maszyn Airbus A380 – donosi Polskie Radio.

Reklama

Okazało się, że na skrzydłach samolotów znaleziono kolejne pęknięcia. Wcześniej już alarmowano, że w najintensywniej eksploatowanych maszynach stwierdzono uszkodzenia w poszyciu skrzydeł.

EASA podkreśla, że konieczny jest przegląd 20 maszyn A380. Obecnie siedem linii lotniczych, w tym Emirates, Air France oraz Singapore Airlines, ma swoich flotach łącznie 68 airbusów tego typu, wartych 390 milionów dolarów.

Reklama

Na swój dwupiętrowy pokład A380 może zabrać ponad 500 pasażerów, podróżujących w trzech klasach. Samolot, którego rozpiętość skrzydeł wynosi prawie 80 metrów, mógłby pomieścić 70 samochodów.

Dyrektor wykonawczy Airbusa Tom Enders w oczekiwaniu na dyrektywę poinformował, że firma już opracowała sposób naprawy usterki. To kłopotliwa sprawa, ale zrobimy wszystko, co możliwe, by zapewnić bezpieczeństwo - mówił w telewizji CNN Enders.

Tego dnia Airbus poinformował, że wykrył nowe pęknięcia w skrzydłach dwóch A380. Doszło do tego podczas przeglądów rozpoczętych w następstwie incydentu z 2010 roku, w którym silnik airbusa linii Qantas stanął w płomieniach i rozpadł się.

Reklama

Firma zapewniła, że pęknięcia nie są istotne, a latanie A380 jest bezpieczne.

Już na początku stycznia wykryto mikropęknięcia w skrzydłach dwóch z sześciu A380 należących do Singapore Airlines.

Według EASA najnowsza usterka jest jednak poważniejsza. Agencja woli dmuchać na zimne i zaleca kontrole maszyn. Daje przewoźnikom na to sześć tygodni.