Podróż do Uzbekistanu to również ogromne skoki geograficzne, kulturowe i klimatyczne. Oszałamiające. W Moskwie szaro, zimno i deszcz, w Bucharze upał 25 stopni, piękne słońce, pustynny piach, oliwkowi ludzie na osiołkach, no i naturalnie od czterech miesięcy ani kropli deszczu. Galimatias nie z tej ziemi.

Reklama

W świecie Tamerlanda

Samarkanda zwana w starożytności Marakandą stanowiła część perskiego imperium Achemenidów. Leżąc na styku dwóch szlaków handlowych była najbogatszym miastem Azji Centralnej i jako taka stanowiła nęcący kąsek dla wszystkich mniej lub bardziej utytułowanych rabusiów. Jednak największy wpływ na jej losy wywarły koczownicze plemiona mongolskie, które w średniowieczu budziły powszechny strach, łupiąc i mordując ile wlezie.

Zwłaszcza dwa nazwiska mongolskich wojowników zapisały się na kartach jej historii. Byli to: Czyngis-chan czyli Władca Świata, który zamienił ją w ruiny i to tak skutecznie, że jeszcze sto lat później leżała w gruzach, oraz jego potomek Timur Lang (Tamerlan), który uczynił z niej baśniowe miasto pięknych, błyszczących kopuł i wyniosłych minaretów. Ten ostatni, zwany Krwawym, okrutnie masakrujący ludzi i układający z ich czaszek piramidy, oszczędzał jedynie znakomitych rzemieślników, którzy w pocie czoła odpracowywali tę łaskę w Samarkandzie. Efekt - wspaniałe budowle pokryte wielobarwnymi, glazurowymi kafelkami, układanymi w efektowne mozaikowe wzory.

Reklama

A wszystko to w symbolicznych kolorach Wschodu: granat, czyli niebo, a więc chłód i ukojenie, niebieski, czyli woda- największy skarb człowieka pustyni oraz żółto-pomarańczowy, czyli słońce, a więc potężna siła.

Aż trudno uwierzyć, że właśnie założona przez Timura dynastia, mimo przysłowiowej brutalności i okrucieństwa, doprowadziła w XIV i XV wieku do artystycznego i intelektualnego odrodzenia Samarkandy. Jego wnuk, Uług-beg, uczynił z niej kulturalne

i naukowe centrum i to właśnie w wybudowanym na jego polecenie obserwatorium astronomicznym, opracowano pierwsze szczegółowe tablice gwiezdne oraz obliczono dokładną długość roku.

Reklama

Z bazaru do Ragistanu

Po bajkowej atmosferze Starego Wschodu pozostało w Samarkandzie stosunkowo niewiele. Kolorowy i egzotyczny bazar wschodni ujęty tu został w ramy konkretnego, wydzielonego terenu w pobliżu najstarszej dzielnicy miasta. Jest to dosyć szczególne miejsce, w którym można stracić kilka godzin na wędrówce pomiędzy straganami z herbatą, egzotycznymi owocami i warzywami, lukrowanymi ogromnymi tortami weselnymi i urodzinowymi.

Wszystkiego można tu dotknąć i spróbować. W wózkach dziecięcych pysznią się ogromne, jeszcze ciepłe podpłomyki- lokalny chleb, a mijane stare i mocno sfatygowane łady wypchane są po sufit zielonymi arbuzami, tak soczystymi i słodkimi, jak mało gdzie. Omijać należy jedynie lokalne rzeźnie z poćwiartowanymi baranami i innymi ochłapami mięsnymi, do których ze wszystkich stron zlatują się wielkie muchy.

Chodząc po Ragistanie, centralnym placu miasta, nazwanym Forum Wschodu, podziwiamy ogrom i piękno otaczających go z trzech stron medres, czyli szkół koranicznych i meczetów, w obliczu których człowiek czuje się jak mrówka. Zwiedzamy przepiękną, tonącą

w tajemniczym półmroku, złotą salę meczetu Uług-bega. Dając niewielki bakszysz lokalnemu milicjantowi wchodzimy na minaret, z którego roztacza się imponujący widok na cały plac. Zachwycamy się wybudowanym na zlecenie Timura meczetem Bibi Chanum, którego kopuła do dziś góruje nad miastem.

Pochylamy się również nad grobowcem samego Timura, przykrytym największym na świecie kawałkiem jadeitu. Na nagrobku został wyryty napis czy raczej ostrzeżenie, że "ktokolwiek ruszy kamień i zakłóci spokój Wielkiego Tamerlana, wywoła wojnę, jakiej jeszcze świat nie widział". Ci, którzy szukają teorii spiskowych, mogą zwrócić uwagę na fakt, że grobowiec otwarto w nocy z 21 na 22 czerwca 1941 roku, czyli w chwili wypowiedzenia wojny ZSRR przez III Rzeszę.

Chwila zadumy

Najbardziej zachwycające są jednak katakumby Szah-i-Zinda. Stary cmentarz, w którym człowiek czuje się tak, jakby cofnął się w czasie. Spacerując wąskimi uliczkami wśród grobowców wielkości małych domów, można poddać się nastrojowi zadumy i spokoju. Wszechobecną ciszę zakłócają jedynie trele ptaków. Po nagrzanej słońcem drodze wolno wędruje skarabeusz, a w ocienionym zaułku ktoś modli się do Allaha. Tu Uzbecy spotykają się ze swoimi przodkami. W zachodzącym pomarańczowym słońcu mienią się turkusowe kopuły i bogate majolikowe zdobienia.

Bajeczna Buchara

Do Buchary dojeżdżamy późną nocą. Szybki przydział pokoi i w drogę na podbój miasta. Uliczki ciemne i wąskie na półtora metra, z obu ich stron ściany domów pozbawionych okien, gdzieniegdzie urozmaicone pięknie rzeźbionymi, drzwiami. To, co w nocy straszne i tajemnicze, w dzień okazuje się piękne w swej inności.

Miasto ma ponad 2500 tysiąca lat i do dziś zachowało cząstkę dawnej atmosfery. Stara Buchara wygląda tak, jakby ktoś z góry posypał ją beżowo-brązowym cukrem pudrem. Chropowate, gliniane ściany niskich, ściśle do siebie przyklejonych domostw, robią wrażenie filmowej dekoracji, na dodatek sfotografowanej w technice sepii. Na ogromnym placu stoi twierdza Ark otoczona ogromnym murem obronnym, wyglądającym tak, jakby ktoś usypal go z utwardzonego piasku.

Mury (podobnie jak domostwa, do których przed okiem ciekawskich bronią wysokie ściany), zapewniają intymność i stwarzają zamkniętą enklawę, w której obcy przybysz czuje się dość niepewnie. Przenosi się w średniowieczny świat Arabów i Persów, na przemian władających tym miastem przez długie wieki. Leżąca wzdłuż Jedwabnego Szlaku Buchara była niegdyś bardzo bogata. Zanim nie została zniszczona przez Czyngis-chana w 1220 roku, była stolicą państwa Samanidów i ogniskiem kultury nowoperskiej.

Nikt się nie spieszy

Od czasu do czasu mija nas stary samochód wypchany po brzegi tubylcami. To lokalny "autobus" , którym każdy się zabierze.

W mieście nikt się nie spieszy. Każdy ma czas na krótką pogawędkę z przypadkowo spotkanym sąsiadem. Kobiety wyglądają tak, jakby dopiero co wstały z łóżek i jeszcze w szlafrokach w kolorowe ciapaje i w bamboszach wyszły do sklepu po drobne sprawunki. Starzy mężczyźni w tiubitejkach na głowach, z groźnie długimi, siwymi brodami, sprawiają wrażenie dziwnie surowych. Młodzi z gęstymi, kędzierzawymi włosami, pięknymi wąsami i wilgotnymi, migdałowymi oczami, wprawiają w niepokój.

Włócząc się po Bucharze zwiedzamy medresy, meczety, minarety i chłoniemy atmosferę rozłożonego na ulicach wschodniego bazaru z całą jego kolorystyką i folklorem. Usypane stosy orzechów ziemnych, rodzynek, daktyli, fig, cytryn, winogron, arbuzów, i papuzio kolorowe słodycze wschodu.

Egzotyczne są też uliczne herbaciarnie ukrytre pod ogromnymi drzewami. Siedzi się w nich (oczywiście po turecku) na niewielkich, malowanych na niebiesko podestach usłanych kolorowymi dywanami. Na środku podestów stoją maleńkie stoliki na krótkich nóżkach, a na nich filiżanki-miseczki i śmieszne czajniczki z zieloną herbatą.

Popijając cierpki napój wspominam legendę opowiedzianą przez starego Uzbeka. O pięknej żonie jednego z chanów bucharskich, która została skazana przez zazdrosnego męża na śmierć. Wybłagała, by ten pozwolił jej skoczyć z minaretu. Zastrzegła jednak, że małżonek daruje jej życie, jeśli upadek jej nie zabije nieszczęsnej ofiary. Ubrała się we wszystkie swoje suknie i spódnice i skoczyła z wieży, a raczej z niej sfrunęła jak na spadochronie, unoszona przez materiał nadymany powietrzem.

Podróż w czasie

Aby dotrzeć do Chiwy, najbardziej egzotycznego miasta na uzbeckim szlaku, musimy pokonać pustynię Kyzył-kum. Droga nie jest łatwa i zajmuje prawie cały dzień. Za oknem monotonny krajobraz: piach, wydmy, wydmy, piach, a od czasu do czasu na poboczu dumnie przechadza się samotny wielbłąd.

Stare miasto, serce Chiwy, otoczone jest osiedlami małych, białych domków i lepianek, sprawiających wrażenie raczej slumsów, niż tętniących życiem dzielnic miasta. Ten obrazek jednak pozostaje za murami, które szczelnie odgradzają bajeczne centrum, wprawiające turystę w zachwyt i podziw. To tu właśnie mieszkał Chan ze swoją rodziną, nałożnicami, duchowieństwem, dworzanami i bogatymi kupcami. Mijamy wspaniałe meczety, medresy, haremy i domy mieszkalne.

Dochodzimy do głównej drogi, przy której stoi zdobiona błękitno-zieloną glazurą, gruba wieża. To niedokończony minaret o przeszło czternastometrowej średnicy przy podstawie. Razem ze stojącą obok medresą miał być według zamierzenia Chana największą sakralną budowlą w Azji Środkowej. Niestety, dzieło nie zostało ukończone, gdyż pomysłodawca zginął na wojnie.

Teraz jest tu hotel z przestronnym dziedzińcem i małymi pokoikami - celami, z których wyjście na balkon prowadzi przez łazienkę.

Gorące objęcia pustyni

Z minaretu Islam-Hodża (najwyższego w mieście) rozpościera się wspaniały widok na skąpane w słonecznym blasku miasto i okolicę. Dopiero teraz uświadamiam sobie w pełni, że miasto eży w samym sercu pustyni, a zielone tereny wokół niego, sztucznie nawadniane, pożera wszechobecny piach. Dżuma- meczet w samym centrum starego miasta zadziwia z kolei swoim wnętrzem. Jak okiem sięgnąć rzędy drewnianych kolumn, a w samym środku szklany sufit, przez który wpada strumień światła.

Chiwa zachwyca i powala na kolana. O każdej porze dnia pokazuje inne oblicze. Wąskie uliczki otoczone glinianymi budowlami i różnobarwnymi mozaikami rano toną w jaskrawym świetle poranka, by w południe zaskakiwać słoneczną żółcią, a pod wieczór, o zachodzie słońca, cudownym pomarańczem. Nocą stare miasto również nie jest pozbawione uroku. Meczety, medresy i minarety oświetlają na fioletowo, różowo i zielono ogromne reflektory.

Sowiecki Taszkient

O obecnym Taszkiencie, stolicy Uzbekistanu, nie można niestety powiedzieć dużo w przeciwieństwie do Taszkientu, o którym pierwsze wzmianki wspominają już w II w. p.n.e. Jednak po starej jego zabudowie nie zostało nic. W 1966 r. miało tu miejsce spotężne trzęsienie ziemi, w wyniku którego zabytkowe mury obróciły się w pył.

Zastąpiono je współczesną, sowiecką architekturą, a za przykład tego może służyć nasz hotel Uzbekistan - prostokątne pudełko, liczące ponad dwadzieścia pięter. Taszkient to jednak bardzo zielone miasto z szerokimi ulicami, rozdzielanymi przestronnymi pasmami zieleni, z dużą ilością parków, z fontannami i pomnikami pracującego robotnika. Co ciekawe, pod te pomniki podjeżdżają eleganckimi limuzynami młode pary, które dopiero co wypowiedziały sakramentalne "tak", aby właśnie tu złożyć kwiaty.

Życie toczy się na ulicy

Spacerując ocienionymi chodnikami zauważamy znikomą liczbę sklepów i lokalnych bazarów. Życie, zarówno kulturalne jak i towarzyskie, toczy się w miejscowych parkach i w dużych kawiarniach. To tu odbywają się rozgrywki szachowe, dyskusje polityczne, spotkania towarzyskie. W większości udział w nich biorą jednak przede wszystkim mężczyźni.

Gdzieniegdzie, zazwyczaj przy przystankach autobusowych, siedzą na małych zydelkach stare babuliny, sprzedające pestki słonecznika lub białe, twarde i bardzo słone kulki serowe, które idealnie pasują do piwa. Bardzo ważny jest sposób jedzenia owych kulek, gdyż niezwykle łatwo można sobie połamać na nich zęby. Ową serową kulkę należy włożyć do buzi i ssać jak cukierka - wtedy jest najsmaczniejsza. Można ją również starać się obgryźć naokoło, ale wzbudza to powszechną radość wśród tubylców.

Taniec pochłania zmysły

Taszkient mnie nie zachwycił, ale to właśnie tu, w hotelowej restauracji, po kolacji, czekała na nas wieczorna niespodzianka. Tańce. W pierwszej chwili szok absolutny - jak okiem sięgnąć sami mężczyźni. Starzy dostojnie siedzieli przy stolikach, popijając zieloną herbatę, a może i coś więcej. Młodzi, smagli, smukli i prości jak struny, wykonywali na parkiecie swe zwycięskie tańce samca-zdobywcy, popisując się, jeden przed drugim, zręcznością, wyczuciem rytmu i wymyślanymi na gorąco figurami tanecznymi.

Tańczyli dla samej przyjemności tańca i ja, która umiem to docenić, byłam dla nich pełna uznania. Byli fascynujący i taniec z nimi przypominał rodzaj turnieju, czy wręcz walki. Pobudzał fantazję, wyobraźnię i ambicję, był podnietą, dzięki której nie czułam zmęczenia ani upływu czasu. Proszę sobie wyobrazić siebie w samym środku koła, utworzonego przez tancerzy, z których każdy, wstępując do niego, by z Tobą zatańczyć (naturalnie bez dotykania), ma ambicje okazania się najlepszym i najzręczniejszym. Chce grać pierwsze skrzypce. Ale i w Ciebie wstępuje za każdym razem duch walki, duch przekory i dajesz z siebie wszystko, by pokonać go wdziękiem i tanecznymi umiejętnościami. A muzyka przy tym drażniąco niespokojna, nierówna, a rytm od powolnego przechodzący w tempo coraz szybsze i szybsze, szaleńcze. Temperamenty współtancerzy gwałtowne, szybko zapalające się i płonące jasnym ogniem. A blondynki na wagę złota.

Oto ważne informacje dla wybierających się do Uzbekistanu

• Jak dotrzeć

Do Uzbekistanu najlepiej dolecieć samolotem, z Polski nie ma jednak bezpośredniego połączenia. Liniami tureckimi Turkish Air z Warszawy przez Moskwę do Taszkentu bilet kosztuje 2693 zł. Rosyjskimi liniami Aeroflot z Warszawy przez Moskwę do Taszkentu i z powrotem – 4995 zł.

• Wiza

By wjechać na teren Uzbekistanu, musimy mieć wizę Republiki Uzbekistanu. Można ją uzyskać w wydziale konsularnym Ambasady Uzbekistanu w Warszawie (ul. Kraski 21, tel. 022 894 62 30; www.uzbekistan.pl) na podstawie zaproszenia od osoby prawnej akredytowanej w Uzbekistanie lub od obywatela Uzbekistanu, a także na podstawie vouchera uzbeckiego biura turystycznego. Okres oczekiwania na wizę wynosi około dwóch tygodni. Na miejscu jest możliwość jej przedłużenia.

• Pieniądze

Walutą Uzbekistanu jest są somy (UZS). 1 dolar = 1300 som.

Wymiana waluty poza bankami i kantorami jest nielegalna. Praktycznie nie ma możliwości korzystania z kart kredytowych (poza największymi hotelami) i czeków podróżnych.

• Klimat

Uzbekistan leży w strefie klimatu umiarkowanego kontynentalnego. Średnia temperatura powietrza waha się latem od 26 st. C na północy do 32 st. C na pustyniach na południu i zachodzie kraju. W styczniu temperatury przybierają odpowiednio wartości -10 do 3 st. C.

Różnica czasu w stosunku do Polski: +3 godziny w czasie letnim, +4 godziny w czasie zimowym.

• Podróżowanie po kraju

Władze ograniczyły ruch osobowy na terenach i w strefach chronionych, w rejonach graniczących z Afganistanem oraz w enklawach uzbeckich w Kirgistanie. Przy zakupie biletów kolejowych i autobusowych na dalsze trasy wymagane jest przedstawienie dokumentów (paszportu).

Państwowy transport miejski jest niewystarczający. Wygodniej poruszać się tzw. marszrutkami (busikami jeżdżącymi na określonych trasach) oraz zwykłymi taksówkami (stosunkowo tanie – 0,1 dol. za kilometr). Często rolę taksówek pełnią samochody prywatne – i w jednych, i w drugich cenę za przejazd warto ustalić z góry.

• Hotele

www.tashkent.uzbekistan.intercontinental.com

www.radissonsas.com

• Telefony i internet

Sieć telefoniczna wewnątrz kraju jest w miarę dobra. W miastach są kawiarenki internetowe, które podlegają monitorowaniu przez providerów.

• Ważne kontakty

Ambasada RP w Taszkencie
ul. Firdavsiy 66, Junusabadskiy Rayon
tel. (00-998 71) 120 86 50
faks (00-998 71) 120 86 51
e-mail: ambasada@bcc.com.uz
www.taszkent.polemb.net