"Antarktyda to jeden z obszarów, gdzie skutki ocieplającego się klimatu są najbardziej dotkliwe" - tłumaczył niedawno na łamach gazety "France Soir" 50-letni władca. Od 5 do 22 stycznia w temperaturze sięgającej minus 40 stopni Celsjusza książę przemierza lądolód, odwiedzając 26 międzynarodowych stacji polarnych. We wtorek wczesnym popołudniem Albert dotarł na biegun południowy. Po krótkiej ceremonii udał się do położonej w pobliżu amerykańskiej bazy Amundsen-Scott.

Reklama

Monarcha, który znany jest z troski o środowisko naturalne, podkreśla, że wyprawa to również sposób na dotrzymanie zobowiązań międzynarodowych jego państwa. W maju Monako podpisało traktat antarktyczny, który gwarantuje, że ten jedyny niezamieszkany kontynent wykorzystywany będzie tylko do celów naukowych i pozostanie wyłączony z działalności komercyjnej i militarnej.

Książę przyznaje, że podróż jest ryzykowna. "Trzeba być bardzo ostrożnym. Warunki są ekstremalne: gruby lód, śnieg, silne wiatry, duża wysokość nad poziomem morza..." - wylicza. Ale nie jest to jego pierwsza polarna wyprawa. W 2006 roku przemierzał już Arktykę.