Najczęściej były to złamania i inne urazy kończyn, które uniemożliwiały samodzielne zejście w dół. W jednym przypadku obrażenia były na tyle poważne, że do akcji zaangażowano policyjny śmigłowiec.
Podobnie było przez cały weekend. W ciągu dnia - sporo wypadków, a nocami sprowadzanie turystów, których zmrok zastał w trudnym terenie, często bez latarek i map.
Krzysztof Długopolski, dyżurny ratownik TOPR powiedział w rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia Kraków, że ostatnie dwa dni to piętnaście poważnych interwencji. Jak podkreślił, nie w każdej akcji ratunkowej możliwe jest użycie śmigłowca, gdy do wypadku dochodzi np. na szlakach leśnych, ratownicy muszą znosić rannych turystów na ramionach. Dyżurny ratownik TOPR radzi, by do wyjścia w góry być odpowiednio przygotowanym. Jak podkreślił, trzeba być gotowym na każdą ewentualność: deszcz, burzę, wysokie temperatury i działanie promieni słonecznych.
Niepokoją również statystyki lipcowe. Jak podaje TOPR, rok temu w pierwszym miesiącu wakacji zanotowano 66 poważnych zdarzeń w Tatrach. Obecnie, choć do końca miesiąca jest jeszcze kilka dni, pogotowie interweniowało w 99 poważnych zdarzeniach. Były i ofiary śmiertelne, zarówno na skutek poślizgnięcia się i upadku w przepaść, jak i poprzez porażenie piorunem.