W sobotę o siódmej rano czasu polskiego (o trzeciej lokalnego), po 25 godzinach żeglugi z uszkodzonym lewym pływakiem i pokonaniu od momentu awarii ok. 180 mil morskich, "Gemini 3" asystowany przez holownik, zacumował przy nabrzeżu miejskim Rio Gallegos nad rzeką Gallegos, 5 km powyżej jej ujścia do Atlantyku. Był to jedyny w zaistniałej sytuacji bezpieczny port osiągalny dla potężnego katamaranu (długość 27,43 m, szerokość 14 m, wysokość masztu 33 m).

Reklama

Ostatnie manewry dokonywane były w nocy, w silnym deszczu i praktycznie bez oświetlenia. Obecne miejsce postoju jest tymczasowe i otwarte na ciągłe zmiany przypływów oraz odpływów sięgających sześciu metrów różnicy, co wymaga stałej obsługi cum. Natychmiast po przybiciu do brzegu Paszke rozpoczął wypompowanie wody z lewego pływaka i dokonał analizy uszkodzeń.

Najważniejsze, że udało się ocalić jacht. Ale teraz praca, która nas tu czeka, jest co najmniej dwukrotnie cięższa niż na morzu; jednak musimy to zrobić jak najszybciej - powiedział kapitan, który w chwili awarii znajdował się 314 mil morskich od przylądka Horn.

Jak podkreślił, czuje się sportowcem i dlatego nie interesuje go turystyczne pływanie. Ponieważ bardzo precyzyjny regulamin bicia rekordu nie zezwala na kontakt żeglarza z lądem podczas próby, Paszke nie będzie kontynuował tego rejsu, który rozpoczął 14 grudnia z Wysp Kanaryjskich. Natomiast zamierza ponowić atak na rekord jeszcze w tym roku, być może w listopadzie, jednak wszystko zależy od tego, jak poważne jest uszkodzenie "Gemini 3".

Reklama

Obecnie na jachcie pracują dwie osoby portowe, ale najważniejsze roboty naprawcze będą realizowane przez Zespół Brzegowy Rejsu, którzy w najbliższych dniach ma przybyć z Polski. Jednym z podstawowych wyzwań będzie znalezienie w tym regionie odpowiedniego samojezdnego dźwigu zdolnego do wyjęcia katamaranu z wody. Trzeba będzie podnieść co najmniej kilkunaście ton. Dopiero po wydobyciu jachtu z wody możliwe będzie dokładne oszacowanie zniszczeń.

Roman uzyskał wszechstronną pomoc ze strony konsulatu przy ambasadzie RP w Buenos Aires, pomimo oddalenia Rio Gallegos od stolicy o dwa i pół tysiąca kilometrów. Kapitan jest bardzo zmęczony, ale w dobrym zdrowiu i po kilkugodzinnym odpoczynku chce jak najszybciej rozpocząć prace przywracające jachtowi pełną sprawność morską. Bardzo dziękuje wszystkim za okazywaną życzliwość w tych trudnych chwilach - poinformował szef komunikacji rejsu Janusz Cieliszak.

Dotychczas trasę pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn) pokonało sześciu żeglarzy, natomiast z wiatrem (kierunek na RPA) blisko 200. Oba rekordy należą do Francuzów. Jean-Luc van den Heede płynął drogą, jaką pokonywał Paszke, 122 dni od listopada 2003 do marca 2004 roku, natomiast Francis Joyon, w przeciwną stronę, 57 dni na przełomie 2007 i 2008 roku.

Reklama

Paszke wspomniał, że van den Heede rekord ustanowił dopiero za trzecim podejściem. Gdańszczanin wyraził nadzieję, że w jego przypadku nie sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka".

Obecnie samotny rejs dookoła świata odbywa olsztyński żeglarz Tomasz Cichocki na jachcie "Polska Miedź", który po minięciu Australii i Nowej Zelandii zbliża się do przylądka Horn z drugiej niż Paszke strony.