Słynnym mieszkańcem Głębokiego był Tadeusz Dołęga-Mostowicz, który przyszedł na świat w folwarku Okuniewo leżącym 10 km od miasta, dziś nieistniejącym. - Zachowały się tylko fundamenty zabudowań. Jak tam byłem ostatnio, leżało koło z młyna. Może niektóre jabłonie czy inne drzewa jeszcze go pamiętają. Oprócz tego nic tam nie ma - opowiada miejscowy dziennikarz Uładzimir Skrabatun.

Reklama

Rodzina Dołęgi-Mostowicza przeniosła się potem do samego miasta i zamieszkała w domu koło zachowanego kościoła św. Trójcy. Naprzeciwko kościoła, na budynku sądu, obok miejsca, gdzie kiedyś stał dom rodziny Dołęgi-Mostowicza, wisi teraz informująca o tym tablica pamiątkowa w języku polskim i białoruskim.

Na miejscowym cmentarzu zachowały się też groby rodziców pisarza - Stefana i Stanisławy. - Jego siostra Janina była nauczycielką w tutejszej polskiej szkole powszechnej, zachowały się nawet jej fotografie z uczniami - dodaje Skrabatun.

Według białoruskich historyków, w powieści "Znachor" można znaleźć wiele odwołań do Głębokiego. - Wśród głównych bohaterów są prawosławni właściciele młyna, a gdzie mógł Dołęga-Mostowicz odmalować prawosławne postaci? Tylko w Głębokiem - uważa prezes białoruskiego Towarzystwa Ochrony Zabytków Anton Astapowicz. Jego zdaniem młyn wodny w powieści też prawdopodobnie tu miał swój pierwowzór.

Reklama

Według Skrabatuna, główny bohater powieści też ma swoje korzenie w głębockiej historii. - U nas też był legendarny doktor. Ludzie, którzy dziś mają po 80 lat, jeszcze go pamiętają. Rozstrzelano go w 1941 roku - mówi.

W Głębokiem - jak mówi Astapowicz - bywał również Józef Piłsudski, którego krewny Kalikst Piłsudski administrował pobliskim majątkiem Mosarz. Założone na początku XV wieku Głębokie od 1920 r. do 17 września 1939 r. należało do II Rzeczypospolitej.

Po śmierci w 1935 roku Józefa Piłsudskiego , rok później, tam, gdzie teraz znajduje się fontanna (na skwerze przy kościele św. Trójcy), wdzięczni mieszkańcy miasta postawili mu pomnik i nazwali plac jego imieniem. Pomnik usunięto i nazwę placu zmieniono po wejściu Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku - mówi Astapowicz.

Reklama

Głębokie miało przez kilka dni jeszcze jednego słynnego lokatora. W tutejszym klasztorze karmelitów mieszkał podczas pochodu na Rosję w 1812 r. Napoleon. - Jedni mówią, że Napoleon bawił tu 10 dni, inni że siedem. Pewne jest, że przebywał tu przynajmniej trzy dni - mówi Skrabatun.

Napoleon przyjmował w klasztorze delegacje. - Szlachta białoruska usiłowała go namówić do odrodzenia Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do Głębokiego przyjechał też z całą delegacją biskup miński Jakub Dederko. Nasi historycy uważają, że chciał, żeby Napoleon przyczynił się do zwrotu kościelnych majątków skonfiskowanych przez władze rosyjskie, jeśli zajmie te tereny - opowiada Skrabatun.

Jak dodaje, do 1939 r. w klasztorze mieściła się polska administracja powiatowa, a potem kombinat mleczny. - Robili tam ser, twaróg i śmietanę. Teraz wszystko się rozwala - mówi. O ile budynek kościoła karmelitów, gdzie obecnie mieści się cerkiew prawosławna, ładnie odnowiono, przylegający do niego budynek klasztoru jest w runie. Nie zostały na nim żadne tynki, nie zachowały się okna, a ściany kruszeją.

Formalnie klasztor należy do eparchii prawosławnej, ale nie ma planów, co z nim zrobić. Dopiero niedawno wolontariusze zaczęli porządkować wnętrze - opowiada Astapowicz.

Wjeżdżających do miasta od strony Mińska wita stojący po prawej stronie drogi samolot Su-27, zaprojektowany jeszcze za życia Suchoja. Choć słynny konstruktor samolotów urodził się w tym mieście, przez wiele lat nie wiedzieli o tym nawet jego mieszkańcy.

Dopiero jakieś 20 lat temu, kiedy zaczęła się pieriestrojka, dowiedzieliśmy się, że mieszkał w naszym Głębokiem (w obwodzie witebskim), a nie Głębokiem w obwodzie homelskim (na wschodzie Białorusi). Bo gdyby za czasów ZSRR ktoś się dokopał, że Suchoj żył w zachodniej Białorusi, na dawnym terytorium Polski, to byłby represjonowany i wylądowałby w łagrze. Więc to ukrywał - puentuje Skrabatun.