Władze powołują się na złą sytuację epidemiczną w Turcji. Naczelna lekarz sanitarna Rosji Anna Popowa powiedziała, że wśród tych Rosjan, u których wykryto zakażenie koronawirusem po powrocie z zagranicy 80 proc. przebywało w Turcji.
O zawieszeniu lotów rząd Rosji poinformował w poniedziałek, na nieco ponad dwa tygodnie przed rosyjską "majówką". Pomiędzy 1 i 9 maja, gdy przypadają święta państwowe, wiele osób stara się wyjechać na urlop, jeśli to możliwe - do ciepłych krajów. Na okres do 1 czerwca wykupiło wycieczki do Turcji 533 tysiące turystów z Rosji.
Wstrzymanie lotów odczują też linie lotnicze, które liczyły na ożywienie podróży po zimowej przerwie. Zdaniem ekspertów przewoźnicy boleśnie odczują konieczność zwrotu kosztów sprzedanych dotąd biletów.
Władze nie będą organizowały ewakuacji tych turystów, którzy już są w Turcji. Mogą oni wrócić do kraju w zaplanowanym terminie po zakończeniu wycieczek.
"Test na patriotyzm"
Tymczasem wiceszef Rady Federacji (wyższej izby parlamentu Rosji) Konstantin Kosaczow oświadczył, że rezygnacja z wyjazdów do Turcji to "test na patriotyzm" Rosjan. Parlamentarzysta wskazał, że według niektórych opinii zawieszenie lotów ma tło polityczne. Niedawno bowiem prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oznajmił, że Ankara nie uzna aneksji Krymu, dokonanej przez Rosję w 2014 roku.
Kosaczow przyznał, że Erdogan mówił o tym 10 kwietnia, gdy wielu Rosjan już zaplanowało urlop w Turcji. Dodał jednak, że chciałby, by "chociażby jakaś część, jeśli nie wszyscy" Rosjanie "uznałaby za niemożliwy pod względem moralnym wypoczynek w kraju, który ogranicza prawa i swobody ich współobywateli".
Właśnie w takich warunkach naród przechodzi próbę patriotyzmu, niezależnie od planów urlopowych. Byłoby to naprawdę mocną odpowiedzią naszego społeczeństwa na nieodpowiedzialne wypowiedzi Erdogana - oświadczył Kosaczow.