>>> Zobacz dramatyczne zdjęcia z Rodos

Kilkudziesięcioosobowa grupa Polaków - klientów różnych biur podróży - musiała uciekać z hotelu Miraluna z Kiotari na wschodnim wybrzeżu wyspy. To znane i lubiane przez urlopowiczów miejsce - znajduje się blisko wielu turystycznych atrakcji, słynie też z pięknych plaż.

Reklama

Dla wielu urlop dopiero się zaczął. Dziś jednak okolice hotelu spowił szary, gryzący dym. Właśnie wtedy obsługa zaczęła biegać od pokoju do pokoju i krzyczeć, by wszyscy jak najszybciej opuścili budynek i pobiegli na plażę. Przerażeni ludzie wybiegali z hotelu, chroniąc twarze ręcznikami.

Ewakuacja na plażę okazała się jednak bezcelowa, bo już po chwili dym na wybrzeżu tak zgęstniał, że nie było czym oddychać. Turyści z powrotem uciekli do budynku, do recepcji. Część - na własną odpowiedzialność - rozbiegła się po pokojach po najpotrzebniejsze rzeczy.

Po dwóch godzinach po zgromadzonych w recepcji urlopowiczów przyjechały eskortowane przez policję autokary. Część osób trafiła do innych hoteli. Ci, dla których zabrakło miejsc, będą musieli spać w miejscowych szkołach.

Dla uczestników greckich wakacji ratownicy nie mają niestety dobrych wiadomości. Walka z żywiołem może jeszcze potrwać, bo pracę - czyli gaszenie pożarów - utrudnia silny wiatr. W akcji uczestniczy 160 strażaków i setka żołnierzy. Wspomagają ich z powietrza samoloty z Włoch, Francji i Cypru. W ogniu od czterech dni jest ponad 1500 hektarów lasów.

W zeszłorocznych pożarach w Grecji zginęło 77 osób. Spaliło się 270 tysięcy hektarów lasów i upraw, a to wszystko w zaledwie dziesięć dni.