Profesor Sir David King, doradca w rządach Tony'ego Blair'a i Gordona Browna, przekonuje, że przyszłość transportu będzie należeć do sterowców. Według naukowca wypełnione helem statki powietrzne mogą zastąpić samoloty w przewożeniu towarów na niektórych trasach.
Sterowce mogą unosić olbrzymie ładunki, są oszczędne, a przy tym nie potrzebują pasów startowych. Dzięki temu mogą dotrzeć w trudno dostępne miejsca, jak np. afrykańskie lasy czy arktyczne śniegi. Prędkość sterowca nie jest duża, wynosi tylko około 130 km/h, ale do przewożenia ładunków większa nie jest potrzebna.
Wizja profesora to nie tylko akademicka teoria. Sterowcami żywo interesuje się wojsko. Dwa potężne koncerny - Lockheed Martin i Northrop Grumman rywalizowały niedawno o wart ponad pół miliarda dolarów kontrakt na dostarczenie bezzałogowego, wojskowego sterowca dla amerykańskiej armii. Northrop, który ostatecznie tę rywalizację wygrał, opracował maszynę mogącą wznieść się na wysokość sześciu kilometrów i przebywać na tym pułapie trzy tygodnie, unosząc sprzęt szpiegowski i komunikacyjny o masie niedostępnej bezzałogowym samolotom. Po niedużych modyfikacjach sterowiec może stać się maszyną transportową unoszącą ładunki o wadze 20 ton. Taką masę może przewozić największy samolot transportowy Lockheed C-130 Hercules. Pierwsze maszyny Grumman mają trafić w miejsce działań wojennych już w 2012 r., najprawdopodobniej do Afganistanu.
Ze względu na niższe zużycie paliwa, sterowce są bardziej przyjazne środowisku naturalnemu niż samoloty. Posiadają jednak swoją drugą, mniej atrakcyjną, stronę. Ze względu na dużą powierzchnię kadłuba są wrażliwe na działanie wiatru oraz burze. Jest też problem paliwa - hel jest drogi. Statki powietrzne są przy tym wolne. Do niektórych zastosowań wydają się jednak stworzone.