– Po wejściu do budynku poczuliśmy zapach stęchlizny, śmierdziało. W pokoju nie było posprzątane, nie było w nim krzeseł, dla czterech osób otrzymaliśmy trzy łóżka. Kable były absolutnie niezabezpieczone, z kratki odpływowej nie ściekała woda. (…) Na drugi dzień została przyniesiona dostawka. Była zatęchła, spleśniała, połamana – Ewa z Kołobrzegu szczegółowo relacjonuje wygląd hotelu.
Agnieszka z Kalisza: – Zapłaciłam za family room, a zostałam zakwaterowana w pokoju standardowym. (…) Problemem był smród, brud. Nasz pokój się nie zamykał, każdy mógł wejść, bo "otwierany był z klamki”.
Anna z Warszawy: – Coś z kurczakiem było nie tak, córka zaczęła skarżyć się ból brzucha, wymiotować. Następnego dnia też. Pojechała karetką do szpitala. Pod kroplówką spędziła siódme urodziny.
Z relacji Polaków wynika też, że w budynku były karaluchy (w toaletach ogólnodostępnych), podaje też Polsat News.
Polsat News próbował skontaktować się z przedstawicielami biura podróży – bezskutecznie. – My tylko pośredniczymy w sprzedaży, jesteśmy pośrednikiem. Odpowiada tour operator – zastrzega z kolei pracownik portalu internetowego z ofertami m.in. Coral Travel.
– Wczasowicze żądają odszkodowania, a dodatkowo będą domagać się zadośćuczynienia. Operator nie uznał reklamacji. Jesteśmy teraz na etapie wezwania do zapłaty, jeśli nie uznają roszczeń, wystąpimy do sądu – zapowiada teraz Aleksander Bolko, pełnomocnik części poszkodowanych turystów.