Kto nie chciałby zobaczyć regionu, który nie istnieje - podkreśla włoska agencja Agi analizując zjawisko wyjątkowej popularności krainy na południu kraju, lekceważonej i zapominanej - jak zauważa - od pradawnych czasów.
Jej mieszkańcy postanowili zrobić użytek z żartu, który zna niemal każdy Włoch, i uczynili z niego narzędzie do rozsławienia ich stron. W ten sposób mało dotąd znany, zwłaszcza za granicą rejon, nazywany "Kopciuszkiem Włoch" zaczął niedawno przyciągać tłumy turystów.
Stało się to także za sprawą książki "Molise nie istnieje" dziennikarza Enzo Luongo, który zebrał w niej między innymi żarty, również polityków, na temat małego regionu Włoch, znanego głównie z tego, że jest wyśmiewany i ignorowany, a także najmłodszy, bo utworzony administracyjnie został 56 lat temu.
Zawarte w tym tomie żarty zaczęły żyć swoim życiem, powtarzane w mediach społecznościowych.
"W wyborach w Molise połowa mieszkańców kandyduje, druga połowa nie idzie głosować", "Poznałem studenta z Molise, przyjechał na Erasmus do Włoch" - to niektóre z przytoczonych tam żartów.
Książka rozbudziła kreatywność Włochów, którzy zaczęli wymyślać następne powiedzenia. Ta spontaniczna akcja okazała się faktycznie wyjątkowo skuteczną kampanią reklamującą nadmorski i górzysty region, liczący 300 tysięcy mieszkańców.
Posłużenie się legendą nieistniejącego regionu zostało uznane wręcz za fenomen kulturowy. Na fali jego popularności powstały kolejne książki, a także nagrania wideo oglądane przez miliony internautów, monologi teatralne, piosenki oraz linia ubrań i liczne gadżety, takie, jak kubki z napisem: "Molise non esiste".
"Nie będziemy nigdy Toskanią, ale nie chcemy nią być. Chcemy być Molise" - powiedział jeden z miejscowych przewodników turystycznych.
Zauważa się, że wcześniej turystyki tam prawie nie było.
Przedstawiciele branży turystycznej podkreślają, że żartobliwe powiedzenie okazało się niemającą precedensu szansą dla regionu i doskonałym znakiem rozpoznawczym, dzięki którym coraz więcej ludzi przyjeżdża tam z ciekawości.