Rejs do Szwecji pod nazwą "Biegowy potop szwedzki" promowano w Polsce jako "wyjątkowe wydarzenie, które łączy w sobie radość ze wspólnej aktywności, zwiedzanie i zabawę".
- Potop szwedzki to bardzo nieszczęśliwe określenie dla wycieczki - stwierdza prof. Dick Harrison, historyk z Uniwersytetu w Lund, autor opracowań na temat potopu szwedzkiego. Jego zdaniem większość Szwedów nie ma pojęcia, że ta wojna w ogóle miała miejsce. - Na ogół są zdziwieni, gdy Polacy lub szwedzcy historycy wspominają o potopie szwedzkim - zauważa prof. Harrison.
Według rzeczniczki polskiego oddziału Stena Line Agnieszki Zembrzyckiej w "Biegowym potopie" "nie chodzi o skojarzenia z wydarzeniem historycznym sprzed 400 lat, a raczej o budowanie pozytywnych relacji pomiędzy ludźmi XXI wieku". - Za pomocą odwołania się do skojarzeń można budować mosty do spotkań pomiędzy ludźmi na płaszczyźnie sportu. Wyjazd "Biegowy potop" to potop odwrotny - zalejmy Szwecję biegaczami, rowerzystami, aktywnymi ludźmi, którzy chcą spędzać czas razem na sportowo! - wyjaśnia rzeczniczka w przesłanym PAP oświadczeniu.
Zembrzycka powołuje się także na opinię językoznawczyni i biegaczki dr Agnieszki Kijak, która podkreśla, że w nazwach imprez biegowych często wykorzystuje się wieloznaczność wyrazów, a także wyolbrzymia określenia trudu czy walki.
Jednocześnie, jak poinformowała Stena Line Polska, "aby nie urazić czyichkolwiek uczuć", podjęto decyzję o zmianie nazwy imprezy.
Według polskiej Fundacji Odbudowy Zniszczeń Dokonanych w Czasie Potopu Szwedzkiego w latach 1655-1660 wojska szwedzkie spowodowały całkowite zniszczenie 188 miast, 186 wsi, 81 zamków, 136 kościołów, 10 browarów oraz 89 pałaców. Wywieziono lub zniszczono wiele dóbr kultury oraz duże ilości dokumentów. Liczba ludności w Polsce zmniejszyła się o 40 proc.
W 2012 roku armator Stena Line zdecydował o wycofaniu budzącej kontrowersję w Szwecji reklamy zachęcającej do odwiedzenia Niemiec oraz Polski z niefortunnym stwierdzeniem, że w latach 40. XX wieku "wydarzyło się wiele fajnych rzeczy".