Socjalistyczny rząd ma nadzieję, że grzywny i czujność policji tym razem poskutkują. Jednak wielu ludzi ma wątpliwości, czy w kraju w którym papierosami zaciąga się ponad 40 proc. obywateli taki zakaz może być przestrzegany.

Reklama

"To nie zadziała. Nikt nie chce rzucać palenia. Taka jest nasza mentalność. Możesz sobie wyobrazić wyjście do klubu bez palenia" - pyta Iro Karahaliu, 26-latek pracujący w banku, wypuszczając dym na ławce w centrum Aten.

Od środy, kiedy zakaz zaczął obowiązywać, greccy palacze tłoczą się na tarasach, balkonach i ogródkach ateńskich kawiarni. Nowe przepisy zabraniają palenia m.in. w szpitalach, szkołach, na lotniskach, przystankach autobusowych, w barach, kawiarniach i restauracjach.

Inspektorzy mogą nałożyć nawet do 10 tys. euro grzywny na właścicieli lokali, którzy będą tolerowali u siebie palenie oraz do 500 euro na palaczy, którzy złamią zakaz. Zdaniem władz poprzedni zakaz osłabiało zbyt wiele wyjątków i niechęć do nakładania grzywien. Tym razem osoby łamiące przepisy będą traktowane bezwzględnie.

Grecy wypalają około 32 mld papierosów rocznie wydając na swój nałóg 4,5 mld euro, czyli niemal tyle samo ile wydają na rachunki za elektryczność.

Według danych ministerstwa zdrowia koszty leczenia chorób związanych z paleniem to ponad 2 mld euro rocznie, czyli to około 60 proc. zysków, jakie w 2009 roku przyniosła greckiemu budżetowi akcyza na papierosy.