W pełni zimy linie lotnicze już myślą o sezonie wiosenno-letnim. W poniedziałek przyszłoroczne zmiany w rozkładzie ujawnił WizzAir, po Locie drugi gracz na polskim niebie. Węgierska linia dołoży od marca do swojego rozkładu pięć nowych tras.
Przewoźnik rozpocznie loty z Gdańska do Stavanger (Norwegia) i Arhus (Dania) oraz z Poznania do Barcelony (Hiszpania). W rozkładzie ponownie pojawią się też połączenia z Gdańska do Goeteborga i Tampere. Wizz-Air będzie obsługiwał łącznie 79 tras z Polski.
– Dodanie nowych połączeń do siatki pozwoli nam przewieźć w 2011 r. ponad milion dodatkowych pasażerów na trasach z Polski – deklaruje József Varadi, prezes WizzAir. To więcej niż dzieli firmę od LOT-u. Tym samym pozycja dotychczasowego lidera jest mocno zagrożona. Już teraz wygrywa on tylko dzięki pasażerom podróżującym na trasach krajowych i tym, których pod szyldem LOT-u wożą linie z sojuszu Star.
Według ekspertów sytuacja LOT-u jest tym trudniejsza, że WizzAir nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się dodatkowych kierunków. Nowe trasy na pewno ogłosi także irlandzki Ryanair. Na razie linia zapowiedziała tylko, że od lutego 2011 r. wystartuje z nowymi trasami z Krakowa, Wrocławia i Gdańska do Oslo.
Reklama
Zbigniew Sałek, członek zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk, zwraca też uwagę na inny segment rynku lotniczego w Polsce, który w 2011 r. – podobnie do tanich lotów – będzie się mocno rozwijał. Chodzi o trasy czarterowe. Z nowości furorę robi np. Sun D’or, który z Warszawy, Łodzi, Wrocławia i Poznania chce od nowego roku wozić Polaków do Izraela, tworząc w ten sposób wakacyjną alternatywę dla dotąd chętnie uczęszczanego Egiptu.
Wielką niewiadomą są plany LOT-u. W niedawnej rozmowie z „DGP” Marcin Piróg, szef PLL LOT, zdradził tylko, że firma tworzy nową siatką połączeń w ramach prac nad szerszą strategią działalności. Szczegóły są trzymane w tajemnicy do 20 grudnia, gdy dowie się o nich rada nadzorcza spółki. Nieoficjalnie wiadomo, że – w przeciwieństwie do ostatniego roku, gdy firma uruchomiła 10 nowych tras, najbliższy rok może stać pod znakiem kurczenia się siatki.
Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym z rozkładu zniknie część tras uruchomionych przez poprzedniego prezesa. Chodzi o połączenia do byłych republik radzieckich, m.in. do Erywania, Tallina czy Tblisi. Ale zagrożone mogą być też Bałkany, m.in. Belgrad czy Bukareszt. Wariant, że siatka pozostanie nietknięta, jest raczej mało prawdopodobny, bo LOT – w przeciwieństwie do konkurentów – ma za mało samolotów. Dlatego musi skoncentrować się tylko na wybranych, najbardziej rentownych liniach.