Ma to nastąpić za cztery lata. Wtedy mają zostać ukończone budowy: rurociągu z pól naftowych w Sudanie Południowym, linii kolejowej, autostrady, a także rafinerii, terminalu naftowego i nowego portu w Lamu. Prace nad realizacją jednego z najambitniejszych projektów infrastrukturalnych w Afryce rozpoczęły się już wiosną, a wstępny koszt inwestycji oszacowano na prawie 25 mld dolarów.

Reklama

Przywódcy Kenii, Sudanu Południowego i Etiopii, którzy wzięli udział w uroczystej inauguracji inwestycji nie mieli wątpliwości, że dzisiejsze wydatki zwrócą się w przyszłości. I to z nawiązką.

Największe nadzieje i plany z Lamu wiążą władze Sudanu Południowego, najmłodszego państwa Afryki, które niepodległość ogłosiło zaledwie przed rokiem, po trwającej prawie pół wieku wojnie z rządem z Chartumu. O ile sam podział Sudanu, największego kraju Afryki, na muzułmańską i arabską północ oraz afrykańskie, chrześcijańskie południe przebiegł dość spokojnie, to pierwszy rok niepodległości minął Sudanowi Płd. na nieustannych sporach i wojnach z sąsiadem z Północy.

Powodem większości kłótni była ropa naftowa, której złoża znajdują się na południu, ale jedyny rurociąg, którym może być transportowana w świat i zamieniana na petrodolary wiedzie przez terytorium północy do terminalu w Port Sudanie.

Reklama

Petrodolary ze sprzedaży ropy naftowej są jedynym źródłem zagranicznych dochodów Sudanu Południowego. Od pierwszych dni niepodległości Dżuba oskarżała Chartum o podkradanie pompowanej przez jego terytorium ropy naftowej, Chartum pieklił się o wysokość cen sprzedawanej mu ropy i opłat za jej tranzyt do Port Sudanu i na światowe rynki. Doszły do tego awantury o przebieg granicy i prawo do nadgranicznych, spornych złóż ropy.

W rezultacie, na początku roku, Dżuba w ogóle przestała transportować swoją ropę naftową sudańskim rurociągiem, a sudańskie lotnictwo zbombardowało przygraniczne pola naftowe.

Liczący prawie 2 tys. kilometrów rurociąg do Lamu, a także kolej i autostrada mają stać się dla Sudanu Płd. oknem na świat, dodatkowo cennym, bo uwalniającym Dżubę z zależności od Chartumu. Dla odciętej od świata Dżuby łatwiejszy dostęp do rynków oznaczać będzie też niższe koszty sprowadzanych do Sudanu Płd. towarów, ożywienie handlu i przedsiębiorczości.

Reklama

Port w Lamu oknem na świat ma być także dla Etiopii, regionalnego mocarstwa i żandarma. Od 1993 r., gdy po 30-letniej wojnie Etiopia zgodziła się na secesję i niepodległość Erytrei, Addis Abeba straciła dostęp do morza i swój najważniejszy dotąd port w erytrejskiej Asmarze. Pozostając z Erytreą we wrogich stosunkach, Etiopia korzysta z portu w Dżibuti.

Etiopczycy, podobnie jak wszyscy w Afryce, zabrali się w ostatnich latach za poszukiwania na swoim terytorium ropy naftowej. Geolodzy z Addis Abeby mają wielkie nadzieje na odkrycie bogatych złóż w pustynnej prowincji Ogaden i podłączenie tamtejszych pól do rurociągu z Dżuby do Lamu.

Port w Lamu, rurociąg, autostrada i kolej wzbogacą także Kenię, od lat uchodzącą za najbogatszy kraj wschodniej Afryki. Dodatkową korzyścią dla Kenii będzie fakt, że dzięki umiejscowieniu transportowej magistrali na północy kraju, przyczyni się ona do rozwoju tego najuboższego, najbardziej zacofanego i zaniedbanego, za to nękanego klęskami suszy regionu.

Kiedy zostanie już wybudowany, port w Lamu ma być pięciokrotnie większy od portu w Mombasie, która przed wiekami wraz z Zanzibarem odebrała miastu laur najbogatszego i najważniejszego ośrodka kupieckiego w tej części Afryki. Złoty czas Lamu to XVII wiek, gdy miasto podbili najpierw najeźdźcy z Portugalii, a potem z Omanu, którego sułtanowi bardziej jednak od Lamu przypadły do gustu Mombasa i wybrany na stolicę Zanzibar.

Lamu coraz bardziej podupadało. Zapomniane przez świat, w latach 60. i 70. zostało odkryte przez hippisów z Zachodu. Tych z kolei, podobnie jak z indyjskiego Goa, wyparły biura turystyczne i zawładnęły wysepkami, plażami i lasami mangrowymi Lamu. Najstarszą część miasta, wraz z jej zabytkami, przypominającymi malijskie Timbuktu, UNESCO ogłosiła pomnikiem Światowego Dziedzictwa Ludzkości.

Obrońcy środowiska naturalnego i zabytków obawiają się, że wielki port, pobudowany tuż obok starego miasta i dziewiczych plaż będzie oznaczać dla nich śmiertelne zagrożenie, a niszczący zabytki i przyrodę nafciarze i kupcy okażą się dla Lamu taką samą plagą jak tuarescy talibowie burzący zabytki w Timbuktu.

Talibowie, ale ci z Somalii są z kolei zagrożeniem dla rurociągu i portu. Od miesięcy dokonują zamachów bombowych w Kenii, by zemścić się na władzach tego kraju za zbrojną inwazję na Somalię. Jesienią kenijska armia do spółki z etiopską najechała na Somalię, by wraz wojskami pokojowymi Unii Afrykańskiej rozbić somalijskich talibów i zaprowadzić pokój i porządek. Etiopia i Kenia wierzą, że zdążą uporać się z somalijskimi talibami zanim jeszcze rurociąg i port w Lamu zostaną zbudowane.

Wojciech Jagielski (PAP)

wjg/ ro/