To nie będzie jedynie londyńskie lotnisko, to będzie coś znacznie większego. Będzie miało zasięg globalny. Zaprojektowany, wybudowany i stworzony w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii - zapowiedział Mulcahey.
Pomysł jest bardzo śmiały, ale i imponujący. Lotnisko ma bowiem pływać normalnie po wodzie.
W ten sposób unikniemy dużych ingerencji w ekosystem okolicy. Ponadto nie trzeba by było burzyć żadnych już powstałych budynków - tłumaczył Mulcahey.
To jednak nie jedyne zalety. Obciążenie hałasem nie byłoby dla mieszkańców Londynu tak duże, jak jest to w przypadku Heathrow, gdzie przy każdej rozbudowie pojawia się mocny strajk mieszkańców pobliskich osiedli.
Nowe lotnisko mogłoby pracować przez 24 godziny na dobę bez zakłócania komukolwiek spokoju.
Poza tym dzięki specjalnym turbinom, które wykorzystywałyby bliskość Tamizy, lotnisko mogłoby potrzebną mu do działania energię samo produkować - dodał Mulcahey.
Jak jednak pasażerowie mieliby dostać się na ląd? Rozwiązań jest wiele. Początkowo miałyby być specjalne łodzie i promy, które docierałyby na brzeg. Z czasem powstałoby podwodne metro.