Rabaty dla najszybszych, dzieci w ekstracenie, all inclusive za równowartość dwóch posiłków, darmowe wycieczki fakultatywne – biura podróży na całego ruszyły ze sprzedażą oferty na lato 2012 i kuszą promocjami. Zapewniają przy tym, że warto skorzystać z oferty first minute, bo taniej już nie będzie. Nawet w last minute.
Prawda jest jednak taka, że nawet po uwzględnieniu „superpromocji” tegoroczna oferta touroperatorów jest absurdalnie droga. Jak wyliczył „DGP”, ceny w biurach wzrosły przynajmniej o 15 proc. Są jednak kierunki i hotele, za które w tym roku przyjdzie nam zapłacić nawet o 50 proc. więcej niż w ubiegłe wakacje.
Najbardziej zdrożały Hiszpania i Grecja. Tygodniowy wyjazd na Kretę dla rodziny z jednym dzieckiem do czterogwiazdkowego hotelu jest droższy o około 2 tys. zł niż rok temu. – Jeszcze większa różnica w cenie jest w przypadku Majorki. W tym roku za dwutygodniowy wyjazd dla trzyosobowej rodziny trzeba zapłacić 15 tys. zł. W zeszłym roku poniżej 10 tys. zł – mówi pracownik biura podróży w warszawskim Klifie.
Skąd tak drastyczne podwyżki? Powodów jest kilka. Przede wszystkim mamy wysoki kurs euro, w którym rozliczane są kontrakty z zagranicznymi hotelarzami i przewoźnikami. Więcej trzeba także zapłacić za paliwo do samolotów. Hotelarze, szczególnie ci greccy, także podnieśli ceny – to efekt tego, że w ostatnim czasie każdy grosz skrupulatnie wyciska z nich tamtejsze ministerstwo finansów. Wprowadziło ono bezwzględny obowiązek posiadania kas fiskalnych i rejestrowania transakcji. A koszty tego hotelarze przerzucili na klientów.
Biura uparcie stoją więc przy swoim i nie widzą powodów, aby obniżać ceny wakacji. – Dodatkowo zastrzegają sobie, że mają prawo jeszcze podnieść ceny, jeżeli podrożeje euro lub paliwa – zauważa Piotr Woś z Internetowego Centrum Podróży eSKY.pl. Dodaje, że w takiej sytuacji najlepiej czekać na oferty last minute. Tych bowiem, wbrew temu, co mówią touroperatorzy, może być w tym roku całe mnóstwo. – Ich ceny może nie będą superatrakcyjne, ale z pewnością dużo niższe od tych, które obowiązują obecnie – twierdzi Woś. Dodatkowe zalety dla cierpliwych: nie trzeba zamrażać na pół roku przynajmniej kilkuset złotych wpłacanych do biura jako zaliczka. Odchodzi poza tym ubezpieczenie od kosztów rezygnacji, które sięga przynajmniej 100 zł.
– Last minute zawsze było, jest i będzie. Pytanie tylko, czy hotele, które będą wówczas oferowane, będą atrakcyjne dla klientów. Oferta może być mocno przebrana – mówi Marek Andryszak, prezes TUI Poland. W ubiegłym roku rzeczywiście tak było. Ale w tym zarówno ceny, jak i ostrzeżenia o nadchodzącym kryzysie skutecznie wypędziły klientów z biur. Wygląda na to, że w ramach first minute uda im się sprzedać najwyżej 20 – 30 proc. miejsc w hotelach.
– Dużym plusem czekania z wykupieniem wyjazdu do ostatniej chwili jest również pewność, że on się odbędzie. Zwłaszcza jeżeli chcemy lecieć na samym początku lub pod koniec sezonu z jednego z regionalnych lotnisk – tłumaczy Piotr Woś. Dodaje, że w razie braku zainteresowania część takich wyjazdów może zostać odwołana.
Biura zdają sobie sprawę z tego, że ten rok może być dla nich wyjątkowo trudny i starają się wspomagać sprzedaż, dorzucając do wycieczek prezenty. Wykupując w TUI wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, można otrzymać darmową walizkę. Ale jeżeli kryzys uderzy w nas tak mocno, jak niektórzy przewidują, to za parę miesięcy biura będą handlowały walizkami, a w gratisie do nich dorzucały wycieczki.
Tak było tak jest
Sprawdziliśmy, jak zmieniły się ceny zagranicznych wakacji w porównaniu z ubiegłym rokiem. Mowa o rezerwacjach dokonywanych w styczniu roku 2012 i 2011. Wszystkie ceny dotyczą siedmiodniowych wyjazdów pod koniec czerwca. Największe różnice w cenie są widoczne w przypadku Grecji.
Grecja (Kreta) Hotel ***, all inclusive
2011 – 1170 zł
2012 – 1905 zł
Hiszpania (Majorka) Hotel ***, śniadania
2011 – 1170 zł
2012 – 1781 zł
Tunezja Hotel ****, all inclusive
2011 – 1248 zł
2012 – 1537 zł
Bułgaria (Złote Piaski) Hotel ****, śniadania i obiadokolacje
2011 – 1272 zł
2012 – 1463 zł
Źródło: eSky.pl