Sprawa ujrzała światło dzienne po tym, jak Airbus340-600 południowoafrykańskich linii lotniczych wpadł nad Alpami w turbulencje. Potem, podczas rutynowej odprawy w docelowym porcie we Frankfurcie nad Menem wyszło na jaw, że osoba, która siedziała za sterami samolotu, ma fałszywą licencję.
South African Airline w wydanym oświadczeniu prasowym podał, że mężczyzna pracuje dla nich od 1996 r. Ma ważną licencję pilota, ale nie pilota liniowego (ATPL), podkreślili przy tym przedstawiciele przewoźnika.
Wcześniej miał pracować także dla innych linii lotniczych, m.in. jako inżynier pokładowy.
"Niepokojący przypadek"
Południowoafrykański Urząd Lotnictwa Cywilnego informuje, że nie doszło do żadnego zagrożenia bezpieczeństwa. Przypadek ten "jest wprawdzie niepokojący", ale mężczyzna i tak brał regularnie udział w treningach dotyczących bezpieczeństwa.
Wiadomo też, że pilot zrezygnował z pracy dla południowoafrykańskiego przewoźnika.