Czy często dochodzi do sytuacji, że plażowicze wchodzą do wody przy wywieszonej czerwonej fladze?
Maciej Dziubich: Niestety jest to nagminne.
Z czego to wynika?
Turyści, którzy przyjeżdżają nad polskie morze chcą wykorzystać swój pobyt w 100 proc. Proszę sobie wyobrazić sytuację: dorosła osoba przychodzi na kąpielisko, na wieżyczce ratowniczej powiewa czerwona flaga, ratownik w wieku 20-25 lat mówi takiemu turyście, że nie może wejść do wody, że zabrania tego regulamin. Jaką odpowiedź słyszy ratownik? Że nie po to jechał 600 kilometrów, żeby teraz się nie wykąpać. I co robi taki turysta? Przechodzi za teren kąpieliska strzeżonego i wchodzi do wody. Później słyszymy tłumaczenia w stylu, że są ładne fale, że można zrobić sobie zdjęcie.
Kiedy ratownicy wywieszają czerwoną flagę?
Sytuacje, kiedy wywieszamy czerwoną flagę są precyzyjnie opisane w rozporządzeniu (ministra spraw wewnętrznych w sprawie sposobu oznakowania i zabezpieczania obszarów wodnych oraz wzorów znaków zakazu, nakazu oraz znaków informacyjnych i flag - PAP). Czerwona flaga jest wywieszana, kiedy szybkość wiatru przekracza 5 stopni w skali Beauforta, występuje fala powyżej 70 cm, z pojawiającymi się pienistymi białymi grzywami oraz występują silne prądy wsteczne. Ponadto, gdy temperatura wody spadnie poniżej 14 stop. Celsjusza, widoczność jest ograniczona do 50 metrów i gdy występuje chemiczne lub biologiczne skażenie wody. Kąpielisko jest zamknięte, ratownicy są na stanowisku, ale nie dopuszczają ludzi do wody.
Co znaczy, że nie dopuszczają?
Jest regulamin kąpieliska. Ratownik ma podstawę prawną do tego, żeby ludzi nie wpuścić do wody na kąpielisku.
To jest prośba skierowana do kąpiących się?
To jest nakaz wyjścia z wody.
Czy ten zakaz wejścia do wody dotyczy tylko strzeżonego kąpieliska?
Tak, tylko kąpieliska strzeżonego. Cały teren, poza bojkami, jest kąpieliskiem niestrzeżonym i tam regulamin nie obowiązuje. Wejść może każdy, ale na własną
Jak to wygląda w praktyce?
Kiedy na kąpielisku strzeżonym powiewa czerwona flaga i ratownik zakazuje wejścia do wody, to osoby, które chcą do wody wejść, przechodzą kilka, kilkaset metrów dalej na teren plaży niestrzeżonej i wchodzą do wody.
I co ratownik może wówczas zrobić?
Na niektórych kąpieliskach, głównie większych, jak np. w Sopocie, są dodatkowi ratownicy, to tak zwana grupa interwencyjna, która patroluje również teren niestrzeżony. Kiedy ratownicy zobaczą, że przy wysokiej fali albo innych trudnych warunkach, w wodzie są kąpiący się, to starają się tłumaczyć, informować i prosić o wyjście z wody.
W środę w Jantarze, grupa plażowiczów utworzyła w wodzie tzw. łańcuch życia. Cztery osoby zaczęły się topić. Jak takie działania powinny przebiegać?
Nie zachęcam do tworzenia łańcuchów życia jako społecznej i oddolnej inicjatywy plażowiczów. To musi być kierowane przez specjalistów, czyli ratowników wodnych. Są pewne zasady i dobre praktyki tworzenia takich łańcuchów. My - jako ratownicy - nigdy nie zapraszamy do łańcuchów, kiedy jest wysoka fala i wisi czerwona flaga. Prosimy plażowiczów jedynie, gdy w wodzie są bezpieczne warunki. Osoby postronne są uzupełnieniem ratowników, np. pięć osób postronnych potem ratownik z bojką asekuracyjną i ponownie osoby z plaży. Na końcu łańcucha zawsze znajduje się ratownik z bojką i skuter do asekuracji. Dbamy o osoby biorące udział w takich przedsięwzięciach. Przy tego typu poszukiwaniach zawsze dodatkowo robimy wywiad wśród plażowiczów, czyli weryfikujemy zaginięcie.
Co z ratowaniem topiących się na własną rękę przez osoby bez doświadczenia?
Ratownictwo wodne jest zajęciem typowo zespołowym. Ratownik nigdy nie działa w pojedynkę. Ponadto mamy specjalistyczny sprzęt, mamy piankę, która podnosi nam wyporność, kamizelki oraz zawsze sprzęt asekuracyjny, np. bojkę, czy pas typu węgorz. Do tego każdy z nas przechodzi ponad 60-godzinne szkolenie i codziennie zdobywa doświadczenie w pracy. Do tego sprzęt taki, jak łodzie motorowe, skutery wodne czy drony z kamerą termowizyjną. A co ma plażowicz prócz kąpielówek? Nic. Niestety, bardzo w takich sytuacjach, kiedy osoba postronna próbuje uratować komuś życie - później my zamiast szukać jednej osoby, szukamy kilku.
Rozmawiał Piotr Mirowicz/PAP
Maciej Dziubich od ponad 20 lat jest ratownikiem wodnym. Pełni funkcję prezesa Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Kieruje jednym z największych kąpielisk morskich w Polsce. Od 3 lat wdraża program wykorzystania dronów do ratownictwa wodnego, które są idealnym uzupełnieniem akcji poszukiwawczych oraz łańcuchów życia.
Autor: Piotr Mirowicz