Pożar, który wybuchł w poniedziałek w regionie Dervenohoria, około 30 km na północ od Aten, spalił liczne domy i zmusił ich mieszkańców do ucieczki. Do gaszenia zaangażowano siły lądowe oraz pięć samolotów i osiem śmigłowców. Pożar rozprzestrzenił się bardzo szybko. Trudne warunki pogodowe uniemożliwiły strażakom skuteczną walkę z ogniem.
"Wiatr wiał z prędkością ponad 50 kilometrów"
Wiatr w czasie pożaru wiał z prędkością ponad 50 kilometrów na godzinę, szybko rozprzestrzeniając płomienie na kolejne tereny - poinformował minister ds. kryzysu klimatycznego i obrony cywilnej Vassilis Kikilias. Od czwartku znów mają wzrosnąć temperatury, które mogą osiągać 44 stopni Celsjusza. Kikilias wezwał społeczeństwo do zachowania w najbliższych dniach wyjątkowej ostrożności. W szczególności dotyczy to mieszkańców Attyki, Krety i Półwyspu Peloponeskiego.
Podobnie trudna sytuacja jest na wyspie Rodos, gdzie pożar wybuchł we wtorek wieczorem. W środę pojawił się kolejny i zmusił władze do ewakuacji mieszkańców trzech wiosek i gości jednego hotelu. Z pożarami na wyspie zmaga się 86 strażaków, którzy mają do dyspozycji trzy śmigłowce.
Strażacy walczą z żywiołem
120 strażaków wspomaganych przez cztery kanadyjskie samoloty i trzy śmigłowce wciąż walczy z płomieniami w okolicach nadmorskiego kurortu Lutraki, około 80 kilometrów na zachód od stolicy Grecji. Pożar rozprzestrzenia się w kierunku Przesmyku Korynckiego, ale strażakom udaje się trzymać płomienie w bezpiecznej odległości od zabudowań. Greckich strażaków wspierają cztery samoloty wysłane z Włoch i Francji - poinformowała w środę agencja Reutera.
Jeśli pożary nie ustąpią, to ostatecznie doświadczymy pustynnienia i znajdziemy się w podobnej sytuacji co Dubaj - ostrzegł Efthymios Lekkas, profesor geologii i zarządzania katastrofami na Uniwersytecie Ateńskim w środę rano dla SKAI TV. W Grecji do wtorku spłonęło już ponad 10 tysięcy hektarów lasów i łąk - przekazała Dyrekcja Generalna Komisji Europejskiej ds. Pomocy Humanitarnej i Ochrony Ludności (ECHO).