Dwusetny piwny festiwal w Monachium - Oktoberfest - zakończył się w poniedziałek i organizatorzy przedstawili pierwsze statystyki dwutygodniowej imprezy. Do stolicy Bawarii zjechało w tym roku ponad 6,4 mln biesiadników z całego świata. Ale choć sława Oktoberfest dotarła już niemal wszędzie, to rekord frekwencji z 1985 roku pozostał niezmieniony, choć obecnie festiwal trwa dwa dni dłużej: 25 lat temu w piwnym święcie wzięło udział 7,1 mln ludzi.
W tym roku wypito 7 mln litrów piwa, które kosztowało – w zależności od namiotu, w którym się je zamawiało – od 8,30 euro do nawet 8,80 euro za litr (rok temu ceny wahały się od 8,10 euro do 8,60 euro). Łatwo więc policzyć, że browary zarobiły ponad 62 mln euro. To nie wszystko: szefowa Oktoberfest Gabriele Weishaeupl powiedziała, że biesiadnicy zjedli 117 wołów, 59 cieląt oraz tyle kurcząt i kiełbas, że nikt nie jest w stanie tego policzyć.
Oktoberfest ma też swoją ciemną stronę – zdarza się na nim coraz więcej bójek i kradzieży. W tym roku zatrzymano 62 agresywnych podchmielonych biesiadników (w ubiegłym roku było ich 43), w tym francuskiego studenta, który rozbił na głowie Australijczyka kufel z grubego szkła, oraz pewnego monachijczyka, który o mało nie zabił turysty z Kanady.
Do biura rzeczy znalezionych trafiło ponad 4,5 tys. zgub. Na swoich właścicieli wciąż czekają m.in: mops, królik, skórzany bicz, aparat słuchowy i kilka protez zębów.
Reklama