Zastrzeżenia dotyczą szerokości pasa przygranicznego, którego mieszkańcy będą mogli przekraczać granicę na podstawie jedynie zezwoleń, a nie wiz. Unijne rozporządzenie przewiduje, że ten pas może mieć maksymalnie 30 kilometrów lub w wyjątkowych i uzasadnionych sytuacjach 50 km.
"Ogólnie ta umowa jest dobra, ale jest kilka drobnych zastrzeżeń, które trzeba będzie poprawić, tak by umowa była zgodna z unijnym rozporządzeniem z 2006" - twierdzi Komisja Europejska. "Polsko-ukraińska umowa zbyt często stosuje wyjątek od 30 km. A czasem dochodzi nawet do przekroczenia i 50 km".
O jak najszerszą strefę, która obejmowałaby jak najwięcej obywateli Ukrainy, zabiegały podczas negocjacji z Polską władze w Kijowie.
Zastrzeżenia KE nie są na tyle duże, żeby trzeba było odkładać podpisanie umowy przez premierów Julię Tymoszenko i Donalda Tuska. Ale wcześniej czy później trzeba będzie umowę poprawić, gdyż grożą nam kary za jej niezgodność z unijnym prawem.
Porozumienia o ruchu przygranicznym domagali się Ukraińcy, gdyż po przystąpieniu Polski do układu z Schengen podróż do naszego kraju jest trudniejsza i droższa. Z tego powodu od stycznia wielkokrotnie blokowali przejścia graniczne.
Dzięki umowie mieszkańcy zameldowani przy granicy będą mogli przyjeżdżać na podstawie zaświadczeń, a nie drogich wiz. Zezwolenie będzie uprawniało do wielokrotnego przekraczania granicy, przy czym jednorazowy pobyt nie będzie mógł być dłuższy niż 60 dni. A co najważniejsze - kosztuje tylko 20 euro.