Po 10-miesięcznym okresie testowania dwóch urządzeń na lotnisku w Hamburgu szef MSW zdecydował, że na pełne wdrożenie systemu jest jeszcze za wcześnie. Ministerstwo chciało wprowadzić skanery ciała, aby wzmocnić bezpieczeństwo w portach lotniczych, a jednocześnie przyspieszyć kontrolę pasażerów.
Do końca lipca zeszłego roku dobrowolnemu skanowaniu na hamburskim lotnisku poddało się ponad 800 tys. podróżujących.Jednak jak podaje "Der Spiegel" w wydaniu internetowym, w przypadku 54 proc. podróżnych urządzenia ogłaszały fałszywe alarmy i konieczne było poddanie ich dodatkowej kontroli. Dla skanerów najbardziej mylące były fałdy na ubraniach i ludzki pot.
31 proc. pasażerów przeszło prześwietlenie skanerem, nie wywołując alarmu, ponieważ urządzenia nie wykryły niczego podejrzanego. W przypadku pozostałych 15 proc. podróżnych urządzenia prawidłowo zaalarmowały o posiadaniu przez nich jakiegoś niedozwolonego przedmiotu. Urządzenia testowane w Niemczech pracują w paśmie fal milimetrowych. MSW wykluczyło stosowanie skanerów opartych na falach rentgenowskich, ponieważ z jednej strony mogą być szkodliwe dla zdrowia, a z drugiej wyświetlają obraz ciała pasażera. Hamburskie skanery pokazują jedynie kontury sylwetki.
Obecnie europejskie lotniska mogą stosować skanery ciała na próbę. Komisja Europejska pracuje nad rozporządzeniem, które umożliwiłoby ich wprowadzenie do powszechnego użytku. Debata o wprowadzeniu skanerów w Niemczech rozgorzała pod koniec grudnia 2009 roku, kiedy niedokładnie sprawdzony nigeryjski pasażer dokonał nieudanej próby zamachu na samolot lecący z Amsterdamu do Detroit. Wykrywacze metalu nie wykazały wówczas, że przemycił on na pokład ciecz mającą służyć do zdetonowania ładunku wybuchowego.