Aktorzy, piosenkarze, tancerze i slumerzy z ekipy "nocnych pierrotów" co weekend, między godz. 23 a 3 rano, pojawią się w tych paryskich dzielnicach, w których zabawa z klubów przenosi się na ulicę. Do tych miejsc zaliczyć można znaną z nocnych klubów ulicę Oberkampf, okolice Montmartre, Marais, czy Bastylii.

Reklama

"Zakaz palenia w barach i restauracjach, a także przebudowa paryskich ulic i placów, sprawiły, że coraz więcej ludzi bawi się na ulicach. Po kilku drinkach nietrudno o podniesiony głos, a nawet awantury" - tłumaczy Mao Peninou z paryskiego merostwa.

Przez ostatnie lata paryskie nocne życie straciło na atrakcyjności. Stało się to ze względu na odbieranie licencji i zamykanie nocnych klubów i barów. Wprowadzenie "Nocnych pierrotów" z inicjatywy stowarzyszenia zajmującego się "optymalnym użytkiem nocy" jest kompromisem, bo według ratusza mediacja policji i straży miejskiej nie przynosi oczekiwanych rezultatów.

"Nocni pierroci" to aktualnie grupa 37 osób, a do końca lata ma ich być 60. Każda "brygada artystycznej interwencji" składa się z trzech osób - dwóch artystów i mediatora. W ubiegły weekend, balowicze na ulicy Oberkampf mogli na przykład w ramach interwencji posłuchać "The Sound of silence" w wykonaniu dwóch przebranych za kosmitki artystek.

Reklama

Choć inicjatywa wzbudza mieszane uczucia, a jej skuteczność pozostaje wiele do życzenia, paryski ratusz ma nadzieję, że w mediację włączą się właściciele nocnych klubów i barów, finansując 50 proc. kosztów funkcjonowania artystycznych brygad.

Hałaśliwi balowicze na "pierrotów" spoglądają na razie z uśmiechem, ale niektórzy przyznają, że jeśli przez to nietypowe "uciszanie" paryskie bary nie będą zamykane, będą w stanie ich tolerować.

Z Paryża Ewa Wohn (PAP Life)

ewo/ tom/
Reklama