Formalnie jest dziś wsią, ale ma miejski charakter i rozplanowanie. Jej zabudowę objęto ochroną konserwatora zabytków już w 1937 r., jako jedno z pierwszych miejsc w kraju. Na dodatek bardzo blisko z niej do Krakowa, Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowic. Mimo to Lanckorona jest nieporównanie mniej znana i popularna niż Kazimierz Dolny, Sandomierz czy Stary Sącz. Turystów wciąż zagląda tu niewielu, ale jest to właśnie atut tego emanującego spokojem miejsca.

Reklama

Domki z drewnianymi rynnami

Malownicze drewniane domy okalają pochyły rynek i przyległe uliczki. Wybudowano je na zboczu Góry Lanckorońskiej, w nastrojowym krajobrazie podnóży Beskidu Makowskiego i Beskidu Małego. Czas stanął tu w miejscu. W tutejszej piekarni piecze się chleb tak samo, jak sto lat temu – w starym piecu chlebowym.

Miejscowość jest nie tylko piękna, ale i zadbana. Lokalne władze i miejscowi społecznicy robią, co mogą, żeby ją upiększyć i wypromować. Zdają sobie sprawę z tego, że największy potencjał rozwoju ich miejscowości tkwi właśnie w turystyce.

Lanckorona rozwijała się jako miejscowość turystyczna już w latach międzywojennych. Zwiedzający dojeżdżali tu wówczas bryczkami ze stacji kolejowej w Brodach. Tak jak wtedy, również dzisiaj perłą w koronie miasteczka są jej drewniane domy. Miejscowi odbudowali je po pożarze w 1868 r., według starego planu. Ozdabiają je szerokie okapy, wyglądające jak podcienia, kryte gontem dachy i tzw. mieczowane (tzn. wzmacniane wiązaniem z ukośnych belek – „mieczy”) bramy wjazdowe. W niektórych z nich zachowały się jeszcze drewniane rynny.



Widok z zamkowej góry

Reklama

Zabytków w Lanckoronie jest więcej. Wymienić należy co najmniej XIV-wieczny kościół św. Jana Chrzciciela (z jednym z najładniejszych w Małopolsce ołtarzy) oraz ruiny zamku, posadowione na Lanckorońskiej Górze. Zamek zbudował Kazimierz Wielki. W 1768 r. bronili się w nim przed Rosjanami konfederaci barscy dowodzeni przez Maurycego Beniowskiego, bohatera poematu Słowackiego. Okolice tych ruin są wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

Z zamkowych murów rozciągają się piękne widoki na Beskid Mały i Kalwarię Zebrzydowską. Przy dobrej pogodzie widać stąd klasztor kamedułów na krakowskich Bielanach, Babią Górę i nawet Tatry.

Z dala od głównej drogi

Ale Lanckorona ma też swoje słabe strony. Pierwszą jest dojazd: jedyne bezpośrednie połączenie ze światem stanowią busy do i z Krakowa. W dni powszednie kursują co półtorej godziny, ale w weekendy dwa razy rzadziej. Są też autobusy do Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowic, ale prawie wszystkie jeżdżą tylko w dni powszednie.

Druga słabość to ubogie zaplecze noclegowe i gastronomiczne. W Lanckoronie nie ma wielu turystów a tutejsza infrastruktura turystyczna właściwie nie zmieniła się od lat 90. Są tu zaledwie dwie knajpki. Miejsc noclegowych jest więcej, ale w większości z nich brak pokoi z łazienkami. Jedynie ośrodek OHP „Korona”, niedawno wyremontowany, ma pokoje z łazienkami, własną stołówkę i wypożyczalnię rowerów górskich. Drugim takim miejscem będzie od wiosny gospodarstwo agroturystyczne ”Ranczo Ostoja”.

A jeśli ktoś nie chce czekać do wiosny, może też zatrzymać się na nocleg w całkiem przyzwoitym gospodarstwie agroturystycznym „W Aroniach”, położonym we wsi Izdebnik, oddalonej od Lanckorony o 7 kilometrów.