Touroperatorzy zachęcają do rezerwowania wakacyjnych wyjazdów już w okresie przedsprzedaży, czyli w okresie od grudnia do końca marca. Jak zapewniają, inwestując wcześniej, można zyskać najwięcej – nawet 40 proc. rabatu od ceny katalogowej. Jednak w tym roku wcale tak nie jest.
Przeglądając oferty na popularnych kierunkach, można dojść do wniosku, że wiele z nich można obecnie kupić przynajmniej za tę samą lub nawet niższą kwotę niż jeszcze 2–3 miesiące temu. Pojawia się więc pytanie, czy aby na pewno warto spieszyć się z wyborem wakacji i czy czekanie do ostatniej chwili – choć ryzykowne – faktycznie się nie opłaca.
– Niższe obecnie ceny wynikać mogą z kilku powodów. Na przykład pokoje w danych hotelach w okresie first minute nie sprzedały się na takim poziomie, jak zakładał właściciel. Dlatego decyduje się on zwiększyć upust, co wpływa na cenę wycieczki. Może być też tak, że touroperator ma sporo wolnych miejsc w samolocie. Postanawia więc obniżyć cenę przelotu, by je sprzedać, co rzutuje na koszt całej imprezy – tłumaczy Krzysztof Piątek, prezes Neckermann Polska i jednocześnie prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki.
Ale niezależni eksperci uważają, że taka sytuacja to przede wszystkim efekt niedopasowania wielkości programów tegorocznego sezonu letniego do faktycznego popytu. Do takiego zbyt optymistycznego działania zachęciły branżę dobre wyniki ubiegłoroczne. Trzydziestu największych touroperatorów – odpowiadających za 85 proc. rynku – wypracowało zysk przekraczający 80 mln zł. W porównaniu z 2012 r. wszystkie biura zwiększyły zyski o prawie 75 mln zł. Miały nadzieję, że dobra passa się utrzyma i w tym roku zainteresowanie wycieczkami będzie jeszcze większe.
– Touroperatorzy przygotowali w sumie o 30 proc. więcej miejsc niż w roku ubiegłym. Tymczasem popyt urósł, ale o około 15 proc. – wylicza Jacek Dąbrowski, analityk z firmy TravelData.
Dowodem na to, że ten plan się nie powiódł, może być konsolidacja lotów, którą obecnie prowadzą touroperatorzy. Z kilku rejsów do danego kraju tworzy się często tylko jeden lub dwa. Takie działanie ma miejsce co roku, jednak w tym sezonie odbywa się na znacznie większą skalę.
Dzieje się tak np. z lotami na Majorkę czy do Chanii na Krecie, gdzie na wakacje można wybrać się również tanimi liniami lotniczymi. – To pokazuje, że planując program, należy brać pod uwagę nie tylko konkurencję w postaci innych biur podróży, ale też i linii lotniczych – zaznacza Dąbrowski.
O tym, że popyt jest mniejszy od oczekiwanego, świadczą też ceny wycieczek. Z analizy TravelData wynika, że na ośmiu głównych kierunkach są w tym roku niższe średnio o 95 zł w porównaniu z sezonem 2013. Rekordzistami spadków są Synaj i Wybrzeże Egipskie – tam polecimy taniej o 220–230 zł. Turcja Egejska, Wyspy Kanaryjskie i Riwiera Turecka potaniały o odpowiednio 125, 90 i 65 zł. Niższe są także ceny wyjazdów w opcji last minute. Różnica w porównaniu z rokiem ubiegłym wynosi średnio 140 zł.
Jeśli natomiast chodzi o różnice w ofertach z podziałem na poszczególnych touroperatorów, to dużo tańsze niż przed rokiem są obecnie wycieczki w biurach Wezyr, Itaka oraz Alfa Star – odpowiednio o 281, 178 i 153 zł, a także Exim Tours i Rainbow Tours/Bee Free – o 105 i 50 zł. Taniej jest również w firmach Neckermann i Sun & Fun – o 40 i 35 zł.
– Patrząc na ofertę dostępną na popularnych portalach rezerwacyjnych, można się przekonać, że wycieczki do popularnych krajów na tydzień z wyżywieniem można wykupić już za niecały 1 tys. zł od osoby. To jednak chwilowe. Przed wakacjami sytuacja powinna wrócić do normy, co oznacza podwyżkę cen – uważa Krzysztof Piątek.
CZYTAJ TAKŻE: Latem na wczasy już za 1200 zł. 10 kierunków poniżej 1,5 tysiąca>>>