Ekscentryczny szef Ryanaira Michael O’Leary lubi wokół siebie zamieszanie. Teraz wprowadza je na lotniskach w Warszawie i Modlinie, które łącznie mają 46 proc. rynku w Polsce. Jego decyzja z ostatnich dni o przeniesieniu lotów krajowych z Modlina na Lotnisko Chopina – czyli hubu Lotu i głównej polskiej bazy Wizz Air – musi wywołać reakcję rynkowych konkurentów.

Reklama

Od października Ryanair zaoferuje trzy połączenia dziennie do Gdańska i Wrocławia. Eksperci przewidują, że nie po to Irlandczycy włożyli nogę w drzwi, żeby nie pójść dalej. – Spodziewam się, że Ryanair będzie rozwijał ofertę z Lotniska Chopina. Już tylko kwestią czasu jest uruchomienie stąd lotów międzynarodowych – twierdzi Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.

David O’Brien z zarządu Ryanaira podkreśla, że Modlin to wciąż jego główna baza w tym rejonie Europy. Tutaj jesienią na stałe ma się pojawić trzeci samolot. W październiku przewoźnik zaplanował start nowych połączeń: do Belfastu, Birmingham, Edynburga, Leeds, Newcastle, Porto, Tuluzy i Walencji. W sumie daje to 46 połączeń, na które już dziś można kupić bilety.

Jeśli Ryanair postanowi przenieść część z nich (albo uruchomić nowe) z Lotniska Chopina, dojdzie do spektakularnego starcia dwóch tanich przewoźników. – Jesteśmy największą niskokosztową linią lotniczą w Europie Środkowo-Wschodniej. Nie boimy się innych przewoźników, którzy pojawią się na Lotnisku Chopina. Konkurencja jest w biznesie potrzebna – twierdzi Gabor Vasarhelyi, menedżer ds. komunikacji w Wizz Air.

To kurtuazja, bo wiemy już, że w centrali Wizz Air w Vecsés pod Budapesztem przygotowywane jest kontruderzenie. Przewoźnik obsługuje dziś z Warszawy 38 połączeń. Wśród nich nie ma lotów krajowych, więc teoretycznie ruch Ryanaira nie powinien budzić obaw. Na razie. Węgrzy podjęli decyzję, że nie będą bezczynnie czekać na to, kiedy Ryanair ogłosi uruchomienie lotów zagranicznych z Chopina. Według portalu Fly4free Wizz Air przymierza się do startu lotów krajowych w Polsce. Taka deklaracja miała paść w ostatnich dniach w kuluarach targów lotniczych Routes Europe w Krakowie. To byłaby realizacja szerszej strategii: w czerwcu Wizz Air rusza też z lotami krajowymi w Rumunii (na razie między Bukaresztem i Kluż-Napoką).

Węgierski przewoźnik zapowiada, że w sierpniu do Warszawy trafi pierwsza z jego nowych maszyn Airbus A321ceo. Samolot jest o 50 miejsc pojemniejszy od modelu A320. W ten sposób linia zwiększa możliwości przewozowe, a obniża koszt transportu w przeliczeniu na pasażera. We wrześniu na Lotnisku Chopina ma się znaleźć drugi taki samolot. Ryanair też idzie w tę stronę: zamówił samoloty Boeing 737 MAX 200, które mają 197 miejsc – o prawie 20 więcej niż dotychczasowy model B737.

Według Adriana Furgalskiego wejście Ryanaira na Lotnisko Chopina będzie większym problemem nie dla Wizz Air, ale dla Lotu. Jak tłumaczy, to po stronie naszej narodowej linii występują braki we flocie, w szczególności samolotów wąskokadłubowych średniej wielkości (ten segment obsługują tylko trzy leciwe B737-400). Prezes Rafał Milczarski zapowiada, że Lot na przełomie maja i czerwca przedstawi nową strategię. Wtedy poznamy też koncepcję leasingu operacyjnego samolotów.

Reklama

Jak jednak ustaliliśmy, Lot szykuje się nie tyle na zapowiedziane wejście Ryanaira na Chopina, ale bardziej na spodziewaną reakcję na ten ruch linii Wizz Air. To dlatego tematem rozmów z udziałem polskiej linii i przedstawicieli resortu skarbu jest obawa, że Wizz Air zacznie się w Polsce „hybrydyzować”, czyli upodabniać do pełnokosztowych linii, takich jak Lot, żeby odróżnić się od Ryanaira. – Nikt nie wygra wojny cenowej z Ryanairem. Można uciec z tej spirali, podnosząc jednostkowe wpływy z biletów. Ale trzeba dać coś w zamian, czyli podnieść standard, oferując posiłki na pokładzie czy możliwość zabrania większego bagażu – usłyszeliśmy ze źródeł zbliżonych do przewoźnika.

Lot podkreśla swoje atuty w starciu z konkurencją. – 60 proc. naszych pasażerów na trasach krajowych to podróżni przesiadający się w Warszawie i lecący dalej do innych miast w Europie i na świecie. Takiej możliwości nie dają tzw. tani przewoźnicy – zauważa Adrian Kubicki, rzecznik Lotu. Jak podkreśla, Lot ma ofertę dla pasażera biznesowego, pozwala zabrać ze sobą więcej bagażu bez dodatkowych opłat. Oferuje po sześć lotów dziennie między Warszawą a Gdańskiem i Wrocławiem (Ryanair od października dwa razy mniej, ale za to większymi samolotami). W Locie nadal obowiązuje oferta first minute, która umożliwia loty po Polsce za 65 zł. Nie jest planowana nowa promocja. Na razie.

ROZMOWA

Dwie tanie linie na jednym lotnisku to jak dwa bojowniki w jednym akwarium

DZIENNIK GAZETA PRAWNA: Rozmawiał już pan z prezesem Lotu o planach Ryanaira?

MARIUSZ SZPIKOWSKI, dyrektor Państwowych Portów Lotniczych: Nie. Kiedy Ryanair ogłaszał swoje plany, prezes Lotu był akurat w Chinach. Ale nawet po jego powrocie nasza rozmowa na ten temat mogłaby mieć charakter wyłącznie towarzyski.

Dlaczego?

Lotnisko Chopina jest portem publicznym, co zobowiązuje nas do obsługi wszystkich przewoźników na równych zasadach. Decyzja Ryanaira nie wymagała konsultacji z zarządcą portu.

Lotnisko Chopina to hub Lotu. PPL nie powinien chronić interesów narodowego przewoźnika?

Działamy w majestacie prawa i w warunkach wolnego rynku. PPL nie ma instrumentów, i zapewne mieć nie powinien, by mówić przewoźnikowi, że może lub nie stąd operować. Obsługujemy linie w ramach dostępności slotów (godzin startów i lądowań – red.), które przydziela w naszym imieniu zewnętrzna firma. Nie wiadomo, czy Ryanair uzyska takie sloty, o jakie wystąpi.

A dostanie zniżki jako nowa linia?

Jeśli przewoźnika nie było na lotnisku przez minimum dwa lata, a tak jest, to może przysługują mu zniżki. Te warunki wynikają z polityki marketingowej i są jednakowe dla wszystkich. Nie będziemy dofinansowywać działalności przewoźnika z funduszy marketingowych, co w mniejszych portach czasami się zdarza.

Co oznacza powrót tak dużego gracza jak Ryanair dla Lotniska Chopina?

Mówimy o dwóch połączeniach krajowych. To nie jest wielkie wydarzenie.

Ale na działalności Lotu może się to odbić niekorzystnie.

Dla Lotu dużą część rynku krajowego stanowi ruch tranzytowy i biznesowy. Pasażer podróżujący z jednego z miast w Polsce na Lotnisko Chopina, a stąd dalej w świat, raczej nie wybierze Ryanaira, by potem przesiadać się do Lotu. Także ruch stricte biznesowy niekoniecznie musi być zainteresowany ofertą taniej linii.

Lotnisko Chopina jest też główną bazą dla Wizz Air. Dwie wiodące tanie linie mogą działać obok siebie?

One zachowują się tak jak dwa bojowniki w jednym akwarium: na koniec dnia może być już tylko jeden. Dopóki Ryanair będzie wykonywał stąd część swoich operacji, np. loty krajowe, taka koegzystencja jest możliwa. Ale gdyby obie tanie linie chciały widzieć w Chopinie swoje główne lotnisko w regionie, to oznaczałoby walkę.

Mówiło się, że Chopin może obsługiwać ruch regularny, a Modlin tanie linie i czartery.

Nie widzę tego. Low-costy przejmują część ruchu czarterowego. Gdyby wyloty odbywały się z tego samego miejsca, to atrakcyjność oferty czarterowej się obniża. To był scenariusz wzięty z księżyca.