Na pokładzie maszyny były 143 osoby - 136 pasażerów i 6 członków załogi. Nikt nie zginął, ani nie odniósł ciężkich obrażeń. Rannych przewieziono do szpitala.
Samolot leciał z bazy wojskowej na Kubie; do wypadku doszło o godz. 21.40 czasu lokalnego - poinformował rzecznik bazy lotniczej na Florydzie.
"Samolot nie zatonął. Wszyscy żyją" - podało z kolei na Twitterze biuro szeryfa w Jacksonvile. Do tweeta dołączone były dwa zdjęcia znajdującego się na płytkiej wodzie i nienaruszonego samolotu z logo czarterowych linii lotniczych Miami Air International.
Cheryl Bormann, jedna z pasażerek feralnego rejsu powiedziała CNN, że lot, który rozpoczął się cztery godziny wcześniej, miał "bardzo trudne warunki do lądowania w Jacksonville w trakcie burzy z piorunami".
- Zeszliśmy w dół, samolot uderzył o ziemię i poderwał się, było jasne, że pilot nie ma nad nim całkowitej kontroli - powiedziała, dodając, że wrażenie było "przerażające". - Byliśmy w wodzie, nie wiedzieliśmy czy to była rzeka, czy ocean - dodała.
Rzeka Świętego Jana jest najdłuższą, liczącą 500 km i najważniejszą rzeką stanu Floryda.