Krótko przed bankructwem, do którego doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, wierzyciele zażądali od firmy zdobycia dodatkowych 200 milionów funtów jako zabezpieczenia na miesiące zimowe, gdy zwykle biura turystyczne mają niższe obroty. Dodatkowych, bo sierpniu Thomas Cook Group zawarł z jednym ze swoich akcjonariuszy, chińskim konglomeratem Fosun International, oraz wierzycielami porozumienie o dokapitalizowaniu kwotą 900 milionów funtów. Ale nawet dokapitalizowanie nie pokrywało jeszcze długów, które wynosiły już 1,7 miliarda funtów.

Reklama

Takie zadłużenie oznaczało, że Thomas Cook, aby przetrwać na rynku, musiał sprzedawać trzy miliony wycieczek rocznie na spłacenie samych odsetek od zadłużenia.

Skalę kłopotów Thomas Cook Group najlepiej pokazuje kurs akcji firmy. W połowie maja zeszłego roku były one wyceniane po niespełna 150 pensów za akcję, w piątek - ostatnim dniu notowań przed bankructwem - ich wartość wynosiła 3,45 pensa.

Jak podkreślają eksperci kłopoty zaczęły się kilka lat temu. Problemem zasadniczym było to, że Thomas Cook nie potrafił w porę zareagować na globalne zmiany na rynku turystycznym. W związku z rozwojem internetu, tanich linii lotniczych oraz powstaniem portali typu booking.com czy AirBnB.com, zorganizowanie wyjazdu na własną rękę stawało się coraz łatwiejsze i coraz tańsze. W efekcie biura podróży nie są już konieczne do podróżowania, jak to było dwie-trzy dekady temu i wielu klientów z nich rezygnuje. Coraz więcej turystów wycieczki z biur podróży kupuje przez internet, a nie w stacjonarnych placówkach.

Problemy firmy - której korzenie sięgają roku 1841 - zaczęły szybko narastać w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Złożyło się na to kilka czynników - wyjątkowo upalne lato 2018 r., co zmniejszyło liczbę rezerwacji last-minute, niepokoje polityczne w kilku krajach będących popularnymi celami wyjazdów, jak Turcja czy Egipt i niepewność związana z brexitem.

Reklama

Tymczasem Thomas Cook zwiększał liczbę stacjonarnych placówek przejmując np. sieć MyTravel w 2007 r. czy The Co-operative Travel w 2016. Jak powiedział w stacji BBC Tim Jeans, były dyrektor MyTravel, Thomas Cook miał "analogowy model biznesowy w cyfrowym świecie".

Do tego dochodzi sprawa wynagrodzeń zarządu, które nie były w żaden sposób powiązane z wynikami finansowymi firmy. Jak podały brytyjskie media, najwyższe kierownictwo biura zarobiło od 2014 r. - w postaci pensji i bonusów - 20 mln funtów. Sam prezes zarządu, Szwajcar Peter Fankhauser od czasu objęcia stanowiska pod koniec listopada 2014 r. zarobił 8,3 mln funtów. Najwięcej - 4,9 mln - w 2015 r., przy czym 2,9 mln z tej sumy było bonusem. Przy czym te wynagrodzenia i premie były akceptowane przez radę nadzorczą mimo pogarszających się wyników i spadającego kursu akcji.

Jak poinformował w środę brytyjski minister transportu Grant Shapps, koszt sprowadzenia do kraju 155 tys. brytyjskich turystów, którzy utknęli za granicą w wyniku bankructwa firmy Thomas Cook, wyniesie ok. 100 milionów funtów.