Ostatnia moja podróż zaowocowała poznaniem nowych winiarni, niezwykłych ludzi i win. Oto relacja z niektórych odkryć i spotkań.

Z Francji do Gruzji

Miejsce nazywa się Lapati. To stosunkowo młoda firma – powstała w 2015 r. Przedsięwzięcie prowadzą uroczy Francuzi – Vincent Jullien i Guillaume Gouerou, dwaj artyści, którzy poznali się w Gruzji i po wielu dyskusjach postanowili wspólnie zająć się produkcją win naturalnych. Ich winiarnia znajduje się w Kachetii, w miejscowości Sagarejo

(ul. Eristavi 21). Miejsce jest trochę ukryte, w starym domu, nie ma prowadzących do niej oznaczeń, więc warto skorzystać z podpowiedzi GPS bądź lokalnych mieszkańców.

Połowa winogron potrzebnych do produkcji wina jest własna, druga pochodzi z zakontraktowanych winnic w Kachetii, Kartli i Imeretii. Nie są to przypadkowe miejsca, zakupy robi się od zakontraktowanych, zaprzyjaźnionych hodowców, którzy również – tak jak Lapati – prowadzą uprawy ekologiczne. Właściciele kupują tyle owoców, aby zapełnić cztery jednotonowe qvevri, bo tylko w amforach robi się tu wino. Cały proces produkcji jest w pełni naturalny (ręczny zbiór winogron, miażdżenie gron stopami, fermentacja na dzikich drożdżach, brak filtracji, dodatków, etc.) i oparty na gruzińskich odmianach winorośli. W sumie powstaje tu około 8 tysięcy butelek wina.

Poczucie humoru Vincenta i urok Guillaume’a natychmiast znoszą wszelkie bariery. Nie sposób ich nie polubić. Można z nimi spędzić wspaniale czas i poznać świetne wina. Choć powstają tu też wina spokojne, zdaje się, że skupieni są przede wszystkim na bąbelkach, łącząc tradycyjne metody gruzińskie z francuskimi technikami produkcji. Wina musujące, pet-naty spod ich rąk wychodzą świetne. Są subtelne, cechują je lekkość, wyważenie oraz elegancja. W większości z nich – subtelne nuty mineralne, pet-naty są zbalansowane z dobrze pracującymi bąbelkami. Zajrzyjcie tu koniecznie.

Przyjaciel domu

W tej samej miejscowości, na odległość mocniejszego rzutu kamieniem, znajduje się dom Tedo Gzirishviliego. Jest on przyjacielem Vincenta i Guillaume’a. Ten pierwszy do dziś wspomina, jak w trudnych początkach jego pobytu w Gruzji, Tedo wspierał go wiktem i dobrą radą.

Filozofia obydwu winiarni jest podobna – ekologiczne podejście do upraw i naturalne wytwarzania wina. Gzirishvili w swojej piwniczce produkuje wina tylko z lokalnych odmian winorośli, wśród których znajdują się, np. saperavi, rkatsiteli, kakhuri mtsvane, a także rzadka biała odmiana – buera. Tedo to doświadczony winiarz, zajmuje się uprawą winorośli i winiarstwem od 1985 r. Produkuje wino zarówno w qvevri, jak i w kadziach ze stali nierdzewnej. Ostatnio Tedo zmienił etykiety, na bardziej nowoczesne, kolorowe, w niektórych przypadkach abstrakcyjne (buera!), zaprojektował je lokalny artysta. Tedos wytwarza na niewielką skalę – robi zaledwie około tysiąca butelek rocznie. Warto wspomnieć, że Gzirishvili to postać nietuzinkowa, dużo podróżował, ma wiele wspaniałych historii do opowiedzenia, świetnie gotuje. Zresztą – warto byście sprawdzili to wszystko sami.

Miejsce nieznane

Gruzję „winiarsko” odwiedzam od wielu lat, w podróży zawsze starałem się wyłuskiwać miejsca ciekawe, wyróżniające się, wprowadzające koloryt na winiarskiej mapie tego kraju. Myślałem, że większość łakomych kąsków mam już za sobą. A tu taka niespodzianka! Sanavardo, bo o tym projekcie mowa, znajduje się również w Kachetii, we wiosce Saniore (apelacja Naperauli). Sanavardo jest częścią większego projektu, przedsięwzięcie jest podzielone, lecz mające tych samych właścicieli. Sanavardo skupia się na niszy, winach przeznaczonych dla sektora HoReCa

(ok. 40–50 tys. butelek), siostrzany projekt – Lopota Valey – to szeroka skala, wina masowe (ponad 0,5 mln butelek). W Sanavardo sięgają nie tylko po odmiany lokalne, lecz również tzw. międzynarodowe, eksperymentują z nimi, zrobili na przykład syrah i cabernet sauvignon w qvevri.

Jest to ze wszech miar nowoczesne i profesjonalnie przygotowane przedsięwzięcie. Wrażenie robi pokazowa siedziba firmy w Naperauli. To wspaniale przygotowane, pyszniące się atrakcyjnym położeniem ogromne „ranczo”, do którego prowadzi piękna cyprysowa aleja. Ładne zaprojektowane, utrzymane w lokalnej stylistyce budynki, ogród, stadnina koni, fontanny. Po prostu rajski ogród. Jeśli dołożycie do tego potężne połacie własnych winnic (150 ha) z imponującym tłem, jakie tworzy widok na Mały Kaukaz, otrzymujecie pełny obraz sytuacji.

Jak oni się uchowali z takim zapleczem? Giorgi Sikharulidze, obecny dyrektor handlowy Sanavardo, w rozmowie sam nie kryje zdziwienia. – Większość zawodowego życia przepracowałem w branży winiarskiej. Pracowałem dla różnych gruzińskich winiarni, również dla Krajowej Agencji Wina, w większości moje zajęcia polegały wtedy na odwiedzaniu różnych marani, miejsc związanych z winem. Wyobraź sobie, że nigdy tego miejsca nie odkryłem. Długo się ukrywali – żartuje.

Uwagę zwraca ogromny potencjał enoturystyczny tego miejsca. Jak się dowiedziałem, nasza mała grupa była pierwszą, która odwiedziła Sanavardo po niekorzystnym czasie panowania koronawirusa. Pozostaje liczyć, że po pandemii miejsce wspaniale ożyje. Już sobie wyobrażam pikniki organizowane między winnicami, konne przejażdżki z postojami na degustację win, wieczorne supry. Wszystko wreszcie wróci na właściwe miejsce!

Mariusz Kapczyński, www.vinisfera.pl

foto: materiały prasowe