Dr Tomasz Łabuz od 15 lat bada nadmorskie wydmy. W ramach projektu naukowego dofinansowanego w programie "Lider" Narodowego Centrum Badań i Rozwoju chce opracować kompleksową mapę zmian i procesów zachodzących na wydmach całego polskiego wybrzeża.
"Wydmy powstają z piasku gromadzącego się na plaży, który zwiewany przez wiatr jest zatrzymywany przez rośliny rosnące w jej górnej części. Są wałem, który ma chronić niskie zaplecze brzegu przed zalewaniem przez powódź i przed sztormami. Jest miejscem strategicznym z punktu widzenia człowieka i ochrony jego dobytku" - tłumaczy rozmówca PAP dr Tomasz Łabuz z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Jak przypomina 75 proc. 500 kilometrowego polskiego wybrzeża stanowią brzegi wydmowe. "To bardzo dużo. Jednak tylko w trzech - czterech miejscach, są kilkukilometrowe odcinki gdzie następuje akumulacja i przyrost wydm" - wyjaśnia.
Tymi miejscami są: część wybrzeża należąca do Parku Słowińskiego na wysokości Jeziora Łebsko (pomiędzy Wydmą Czołpińską a Łącką Górą); mierzeja Bramy Świny (między Międzyzdrojami a Świnoujściem) oraz cypel Półwyspu Helskiego. "Brzeg przyrasta również po obu stronach ujścia Wisły. To są cztery miejsca, w których plaża poszerza się, a jednocześnie powstają nowe wydmy" - zaznacza uczony. W pozostałych miejscach - np.: rejonie Grzybowa, Mrzeżyny, Jeziora Wicko - odcinki akumulacyjne nie przekraczają długości 2 km.
Problem cofania się brzegów wydmowych dotyczy nie tylko Polski, ale jest charakterystyczny dla całego świata. "Człowiek na brzegach wydmowych osiedlał się od zarania dziejów. Łatwiejszy był tam dostęp do brzegu i tam budowało się porty, powstawały ośrodki przemysłowe. W XX wieku ingerencja człowieka w tereny przybrzeżne nasiliła się wraz z boomem turystycznym" - opisuje rozmówca PAP.
Wyjaśnia, że rozrastanie się wydmy jest możliwe tylko jeśli będą na niej rosły specjalne gatunki traw, a na samej plaży siedliska roślin słonolubnych. "To pierwsze rośliny, które zatrzymują piasek pozwalając na wzrost tzw. wydmy embrionalnej. To są takie małe kopczyki do wysokości pół metra. Niestety z powodu naszego plażowania na wybrzeżu te wydmy embrionalne nie powstają. Jeśli one nie powstaną, to nie powstanie też wydma" - opowiada naukowiec.
"W dodatku przykrywając piasek przez cały dzień kocem, uniemożliwiamy przesypywanie go przez wiatr i tworzenie wydmy" - wyjaśnia. Zbudowanie pubu na plaży, postawienie dmuchanego balonu do skakania, czy boiska do siatkówki powoduje, że zabierana jest jeszcze większa powierzchnia. "Te inwestycje lokalizuje się w wyższej części plaży, gdzie niszczy się rośliny, podcina się stok wydmy i przez cały sezon nie jest ona się w stanie wykształcić i rozbudowywać" - podkreśla dr Łabuz.
Jesienią natomiast, gdy plaże pustoszeją, zaczynają się sztormy. "Jeśli wydma wiosną i latem nie odbuduje się po poprzednich sztormach, to sztorm z następnego roku zabiera kolejne pół metra wydmy. Potem na wiosnę wchodzą turyści i proces niszczenia wydm przyspiesza" - mówi rozmówca PAP.
Jego zdaniem potrzebna jest kampania edukacyjna, bo często turystom plaża kojarzy się z piaskownicą. W dodatku - jak zaznaczył - wchodząc na wydmy przenosimy nasiona zwykłych traw, pokrzyw, mniszków lekarskich. Rozrastają się one zwłaszcza przy wejściu na plażę. "Jedyna informacja jaką można znaleźć to ostrzeżenie przed kleszczami. To jest zabieg, który skutecznie zniechęca do wchodzenia na wydmy" - zauważa uczony.
Porównując polskie wybrzeże do tych znajdujących się w innych europejskich krajach przyznał, że wciąż mamy długie odcinki, które nie zostały zabudowane. "Mamy duży stopień naturalności wybrzeża, tymczasem prawie wszędzie w Europie powstały nadmorskie promenady i wielopiętrowe hotele" - dodaje.
Polskie plaże przyciągają miłośników słonecznych kąpieli, bo nadbałtycki piasek jest bardzo czysty i jasny, a więc dogodny do opalania. "Wiele plaż jest zbudowanych z bardzo drobnego, ciemnego i lepkiego piasku wulkanicznego" - mówi ekspert.
Polskie wydmy są również środowiskiem o dużej wartości ekologicznej. "Są miejscem bytowania bardzo wielu gatunków zwierząt: żuków, pająków, pszczół, mrówek aż po jaszczurki, padalce czy żmije zygzakowate. Nawet ptaki zakładają tu swoje gniazda, powoli wracają też zające i lisy" - wyjaśnia dr Łabuz.