W połowie stycznia wystartowały ferie. Jako pierwsze zimowe wakacje rozpoczęły dzieci z województw: pomorskiego, łódzkiego, śląskiego, lubelskiego i podkarpackiego. W ostatni poniedziałek dołączyli do niech rówieśnicy z Warmii i Mazur oraz z Podlasia (23 stycznia – 5 lutego), a następnie dwutygodniowy urlop od szkoły wezmą uczniowie z Małopolski, Wielkopolski, Ziemi Lubuskiej oraz województw świętokrzyskiego i kujawsko-pomorskiego (30 stycznia – 12 lutego). Z przerwy w nauce jako ostatni skorzystają mieszkańcy Mazowsza, Dolnego Śląska, Opolszczyzny i Pomorza Zachodniego (13–26 lutego).

Reklama

Niewykluczone, że spora część młodych ludzi zostanie w domu. Jak czworo dzieci Krzysztofa z podwarszawskiego Pruszkowa. Kilka lat temu cała rodzina pojechała na tydzień do Świnoujścia, ale – jak mówi Krzysztof – teraz nie da się tego powtórzyć, bo „dzisiejsze ceny noclegów nad morzem szokują nawet zimą”. Góry odpadają z tego samego powodu. W dodatku nikt z jego czteroosobowej rodziny nie lubi nart. Wszyscy za to wiedzą, że jest inflacja i trzeba oszczędzać.

– Wyjazd pociągiem na weekend nad morze to wydatek mniej więcej 1 tys. zł na bilety w obie strony, i to ze zniżką na Kartę Dużej Rodziny. Wynajęcie domu na Mazurach kosztuje 400 zł za dobę, czyli 2,4 tys. zł na tydzień. Nawet wyprawa do parku wodnego Suntago jest finansowym wyzwaniem. Sprawdzaliśmy. Kilkugodzinna zabawa całą rodziną kosztowałaby nas grubo ponad 500 zł. Pozostają więc dostępne opcje na miejscu, takie jak zwiedzanie muzeów. Mogę z dzieciakami nawet po lesie łazić. I też będzie fajnie – nie traci humoru Krzysztof, choć wyliczenia kosztowały go trochę nerwów.

Reklama

Marcin z Warszawy – również ojciec czwórki dzieci – jeszcze nie wie, jak będą wyglądały tegoroczne ferie. Sytuacja jest dynamiczna. – Młodsza córka jedzie na zimowisko zuchowe w pierwszy tydzień ferii. I tyle wiemy. Co do dalszych planów, to był pomysł wyjazdu w Pieniny, bo tam stoi dom prababci mojej żony, co pozwoliłoby sporo zaoszczędzić, ale z różnych względów ta koncepcja upadła. Chyba pojedziemy rodziną na kilka dni w Góry Świętokrzyskie. Raczej na krócej niż tydzień, bo na początku roku trochę krucho z pieniędzmi. Pewnie kupimy dzieciakom używane narty; słyszałem, że to się bardziej opłaca niż wypożyczenie desek pod stokiem – mówi Marcin.

A że jest drogo, przekonał się, gdy opłacał młodszej córce wspomniane zimowisko. 900 zł za tydzień. – Ale oferty niektórych firm dochodzą do 2 tys. zł za siedem dni. To już jest nieśmieszny żart. Na szczęście starsza córka nie chce jechać na tak drogi obóz zimowy. Akurat tym razem się cieszę – nie ukrywa.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU MAGAZYNU “DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ”>>>