Jeżeli zatem ktoś przyjechał do Czech, a w szczególności do samej Pragi, licząc na to, że bez problemu dogada się z Czechami po polsku, może się srogo zawieść. Owszem, na początku cieszą językowe zabawy w odszyfrowywanie czeskich napisów, które brzmią niby znajomo, ale znaczą jednak coś zupełnie innego. Jednak gdy przychodzi do wymiany zdań z napotkanym Czechem, z potoku słów zrozumieć można co najwyżej pojedyncze słowa. Łatwiej już zagadać po angielsku lub na migi.
Sama Praga zachwyca mnogością zabytków, które naprawdę są tutaj obiektem zainteresowania turystów, a nie tylko dodatkiem do pubów i klubów nocnych. Półkilometrowy średniowieczny Most Karola, jedna z wizytówek Pragi, pełni tutaj rolę najpopularniejszego deptaku i najwygodniejszego skrótu pomiędzy atrakcjami zlokalizowanymi na prawym i na lewym brzegu Wełtawy. Praktycznie o każdej porze dnia i nocy można tutaj spotkać tłumy fotografów-amatorów, grajków-amatorów, malarzy-amatorów i zawodowych sprzedawców pamiątek. Co roku zimą tysiące ludzi świętują tu nadejście nowego roku - zabawa trwa w najlepsze na moście, jak i pod mostem na pokładach licznie kursujących po rzece statków turystycznych.
W lecie do praskiej floty rzecznej dołączają dziesiątki rowerów wodnych o najdziwniejszych kształtach, które dryfują leniwie pomiędzy Mostem Karola i mostem Jiraskuv. Są tu klasyczne rowery-łabędzie, pachnące nowością rowery-auta, a nawet pewien rower wodny z dobudowaną zjeżdżalnią skierowaną ku wodzie. Granice ich wolności wytyczają dwa poprzeczne uskoki na rzece - z wyglądu przypominają miniaturowe wodospady, szumią jednak nadspodziewanie głośno. W ich miejscu ustawiono boje - w ten sposób rowery wodne i statki nie wchodzą sobie w drogę (te drugie korzystają ze śluz wytyczonych równolegle do jednego z brzegów). Nurt rzeki jest w tym miejscu bardzo łagodny, zawsze znajdzie się więc ktoś chętny do krótkiej kąpieli z dala od brzegu.
Dopiero patrząc na mapę Pragi można zorientować się, że na Wełtawie leży kilka wysp, półwyspów lub cypelków. Dlatego warto zaopatrzyć się w dobre buty i wybrać się na zwiedzanie miasta pieszo (udając, że doskonała sieć metra i połączeń tramwajowych nie istnieje), nie nastawiając się przy tym na szybkie dotarcie do celu. Mnogość małych uliczek i ryneczków sprawia, że łatwo można zgubić kierunek. Bez ryzyka, że za rogiem skończy się historyczna zabudowa i zacznie straszyć wielka płyta. Centrum ma jednolitą, historyczną zabudowę.
Można się o tym przekonać wdrapując się na jeden z kilku punktów widokowych, z których można podziwiać panoramę miasta. Najwięcej widać z tarasu widokowego praskiej wieży telewizyjnej, wysokiej na 216 metrów, z punktem widokowym na wysokości 93 metrów. Jest to prawdopodobnie jedyna wieża telewizyjna na świecie, którą przyozdobiono rzeźbami monumentalnych dzieci wspinających się ku jej szczytowi. To dzieło to zasługa jednego z najbardziej cenionych i rozpoznawalnych czeskich artystów, Davida Černýego.
O wiele ciekawsze doznania oferuje jednak umiejscowiona na lewym brzegu Wełtawy wieża Petřínská rozhledna, która świecąc się w nocy przywodzi na myśli wieżę Eiffela. Wybudowana jeszcze w XIX wieku, mierzy 60 metrów i nie daje się łatwo okiełznać turystom. Aby się do niej dostać, należy najpierw wjechać kolejką linową na wzgórze Petřín. Potem trzeba wdrapać się na szczyt budowli, wchodząc po niezabudowanej klatce schodowej, czyli takiej gdzie są tylko drewniane schody i metalowe barierki, pomiędzy którymi hula wiatr. Daje się to we znaki zwiedzającym szczególnie w zimie, dlatego za dopłatą można skorzystać z klaustrofobicznej windy na kilka osób.
Będąc na górze trzeba przywyknąć do niestabilności całej budowli, która potrafi minimalnie zachwiać się na wietrze. To już samo w sobie stanowi atrakcję, a przecież dochodzi do tego jeszcze niesamowity widok na Hradczany, Most Karola, wijącą się Wełtawę i całą historyczną część Pragi. O nich napiszemy jednak już w kolejnej relacji.
Autorzy: Paulina Stępień, Michał Stępień