W rzymskim Koloseum nie ma wykrywaczy metalu, a kamery nie działają - te braki w systemie bezpieczeństwa nagłośniono we Włoszech po niedzielnym incydencie, gdy po znalezieniu podejrzanego przedmiotu ewakuowano z antycznego amfiteatru zwiedzających. W niedzielne popołudnie na terenie Koloseum jeden ze strażników znalazł puszkę z wystającymi z niej kablami. Ogłoszony został alarm bombowy, a wezwani saperzy zdetonowali podejrzaną puszkę, w której - jak się okazało - nie było ładunku wybuchowego. Przypuszcza się, że atrapę zostawił mitoman albo prowokator.
Wydarzenie to wywołało dyskusję nad systemem bezpieczeństwa w jednym z najsłynniejszych zabytków świata, odwiedzanym rocznie przez ponad 5 milionów ludzi. Burmistrz Rzymu Gianni Alemanno przyznał w poniedziałek, że nie wiedział o tym, iż w Koloseum nie ma już wykrywaczy metalu, zainstalowanych tam w związku z alarmem terrorystycznym po zamachach w USA z 11 września 2001 roku.
"Jestem zbulwersowany, bo odkryłem, że nie ma już wykrywaczy metalu, gdyż zostały usunięte dwa lata temu po odwołaniu alarmu po 11 września, i że kamery wewnątrz Koloseum nie działały. To niepojęte" - oświadczył Alemanno. Zapowiedział, że będzie interweniował w ministerstwie kultury Włoch.
Dyrektor generalny w resorcie kultury Mario Resca stwierdził zaś w wywiadzie dla poniedziałkowego dziennika "La Repubblica", że system bezpieczeństwa amfiteatru Flawiuszów jest "przestarzały". Wyraził opinię, że należy wzmocnić system monitoringu okolic Koloseum. Przyznał zarazem, że problem braków w systemie bezpieczeństwa dotyczy wielu włoskich zabytków.
Jako przykład do naśladowania Resca wskazał Muzea Watykańskie, które dysponują najwyższej klasy aparaturą i systemem nadzoru. Obecnie nadzieje na poprawę bezpieczeństwa Koloseum wiąże się z rozpoczynającym się tam niedługo generalnym remontem i konserwacją. Sfinansuje je w całości prywatny włoski przedsiębiorca Diego Della Valle, który wyłożył na ten cel 25 milionów euro.