Od lat magistrat podejmuje próby definitywnego rozwiązania problemu około 30 mężczyzn, którzy w strojach centurionów i gladiatorów pozują do zdjęć z turystami żądając często wysokich sum i grożąc im w razie odmowy zapłaty.
Władze Wiecznego Miasta uważają bezkarność aroganckich, znanych z gwałtowności "przebierańców", wielokrotnie karanych i zawsze wracających pod amfiteatr, za hańbę i wstyd wobec turystów z całego świata oraz wyrządzanie szkody wizerunkowi stolicy.
"Rzymscy żołnierze" nie przyjęli do wiadomości rozporządzenia, nakazującego im opuszczenie Koloseum i zabraniającego pozowania do zdjęć. Od trzech miesięcy protestują przeciwko tej decyzji prowadząc od czasu do czasu także okupację zabytku. Wyprowadzani stamtąd siłą kontynuują jednak protest. Zaostrza się on z każdym dniem.
W poniedziałek pod Łukiem Konstantyna dwóch rosłych, wysportowanych "centurionów", których straż miejska usiłowała nakłonić do opuszczenia terenu wokół amfiteatru Flawiuszów, zaatakowało funkcjonariuszy. Ruszyli w kierunku strażników uzbrojeni w drewniane szpady i zmusili ich do ucieczki. Gdy przybyły dodatkowe siły, wywiązała się regularna bitwa. Trzech funkcjonariuszy odniosło obrażenia. Napastników aresztował dopiero następny wezwany na pomoc patrol.
Wszystko to odbyło się w obecności setek turystów, którzy zdumieni rozgrywającymi się tam scenami usiłują dowiedzieć się, co się dzieje.
Poniedziałkową napaść potępiły władze Rzymu. - Dosyć z przemocą pod Koloseum - oświadczył delegat burmistrza do spraw bezpieczeństwa Giorgio Ciardi. Komenda straży miejskiej zapewniła, że nie da się zastraszyć.
My szanujemy reguły, ale w zamian za to chcemy pracować - odpowiedzieli cytowani przez agencję Ansa mężczyźni spod Koloseum, koledzy sprawców agresji. Twierdzą oni, że z zarobku za pozowanie do zdjęć utrzymują rodziny. Żądają przywrócenia zgody na to, by mogli wykonywać to zajęcie.
Media zauważają, że ta sytuacja pod Koloseum, obleganym w szczycie wakacyjnego sezonu, wymaga tego, by pojawiły się tam informacje dla cudzoziemców, że to, co się dzieje, to nie dodatkowa atrakcja turystyczna, ale próba zaprowadzenia porządku w miejscu, gdzie zbyt często rządzi bezprawie.