W trzecim w Europie co do liczby odprawianych pasażerów porcie lotniczym we Frankfurcie nad Menem pojawiła się groźba jego pełnego paraliżu, gdy związkowcy wezwali do strajku tamtejszych kontrolerów ruchu powietrznego.
We Frankfurcie trwa obecnie kolejna tura strajku kontrolerów naziemnego ruchu samolotów, która rozpoczęła się w niedzielę o godzinie 21 i ma się zakończyć o godzinie 5 rano w czwartek.
Związek Zawodowy Zabezpieczenia Lotów (GdF) domaga się podwyżek płac i krótszego czasu pracy dla około 190 osób zatrudnionych przy kierowaniu naziemnym ruchem samolotów. Będąca operatorem portu spółka Fraport twierdzi, że dałoby to w efekcie zwiększenie wynagrodzeń o 50 do 70 proc., czego nie da się zrealizować.
Dzięki doraźnym przesunięciom personelu Fraport zdołał zapewnić utrzymanie około 80 proc. obsługiwanych przez Frankfurt lotów. W normalnych warunkach startuje tam i ląduje około 1300 samolotów dziennie. Jak się oczekuje, z powodu protestu zostanie we wtorek odwołanych 200 lotów.
GdF wezwał 12 kontrolerów lotów, by w ramach akcji solidarnościowej przerwali w środę pracę w godzinach od 5 od 11 rano. W tym czasie we Frankfurcie odbywa się co najmniej 300 startów i lądowań. Strajk pracowników wieży kontrolnej całkowicie zablokowałby funkcjonowanie lotniska.
Rzecznik spółki Fraport Juergen Harrer zapowiedział, że jeszcze we wtorek zwróci się ona do sądu pracy we Frankfurcie nad Menem z wnioskiem o wydanie zakazu planowanego strajku kontrolerów lotów. Podjęcie kroków prawnych rozważa również państwowa firma Niemieckie Zabezpieczenie Lotów (DFS), której pracownikami są kontrolerzy.