Informatory z takimi ostrzeżeniami przed napadami, rozprowadzane w miejscach masowo odwiedzanych przez turystów w Bari wywołały tam dużą polemikę, a także żądania ich wycofania, gdyż zdaniem przeciwników tego pomysłu wyrządzają szkodę wizerunkowi miasta, przedstawianemu jako kolebka złodziei. Co więcej, uważa regionalny wydział turystyki, może to wręcz odstraszyć przybyszów i doprowadzić do załamania branży turystycznej.

Reklama

Ulotki, wydrukowane w 50 tysiącach egzemplarzy z inicjatywy władz prowincji Bari pojawiły się w porcie, na lotnisku, dworcach kolejowych, w punktach informacji turystycznej, urzędach publicznych. Turyści mogą dowiedzieć się z nich, że kieszonkowcy działają często parami i jeżdżą na skuterach. Radzi się ludziom, by mocno przy sobie trzymali torby i aparaty fotograficzne oraz kamery, by nie nosili cennych zegarków i biżuterii unikając w ten sposób pokazywania, że są majętni. Wszystkie te rady wydrukowano w języku włoskim, angielskim, rosyjskim, niemieckim i hiszpańskim.

Dystrybucji folderów nie pochwalają władze Apulii, ale władze niższego szczebla, czyli prowincji Bari nie słuchają apeli o ich wycofanie. Według nich, w materiałach dla włoskich i zagranicznych gości wbrew zarzutom nie ma alarmistycznego tonu, lecz są tylko rady, by być ostrożnym. W ten sposób, twierdzą, można ograniczyć zjawisko napadów rabunkowych i kradzieży kieszonkowych. Zwolennicy tej inicjatywy argumentują, że lepsza jest prewencja niż zajmowanie się skutkami przestępczości.

Włoskie media przypominają, że od lat 80 przez dwie dekady główne miasto Apulii cieszyło się ponurą sławą z powodu plagi kradzieży ulicznych. Ich ofiarami padły między innymi znane osobistości świata kultury z wielu krajów. Do tej pory wymienia się wśród nich polskiego reżysera Tadeusza Kantora, muzyka Pata Metheny i historyka Jacquesa Le Goffa. Przestępczości tej nie udało się całkowicie zwalczyć i wciąż okradani są przede wszystkim zagraniczni turyści.