W wyścigu tym, obserwowanym przez media i pasażerów, uczestniczą włoskie koleje państwowe, dysponujące pociągami dużych prędkości o nazwie Frecciarossa (czerwona strzała) oraz całkowicie prywatna, powiązana z Ferrari spółka Ntv, która zadebiutowała w maju supernowoczesnym pociągiem Italo.
Obie firmy rywalizują ze sobą nie tylko na ceny, ale walczą o pasażerów także reklamując coraz krótszy czas podróży na trasie między obu miastami długości 517 kilometrów.
Podczas gdy Czerwoną Strzałą można dojechać z Wiecznego Miasta do stolicy Lombardii w 3 godziny, Italo pokonuje tę odległość w 2 godziny i 45 minut.
Na niektórych odcinkach oba te pociągi pędzą z prędkością około 250 kilometrów na godzinę.
Maksymalna prędkość dopuszczalna na torach szybkiej kolei we Włoszech wynosi obecnie 300 kilometrów. Obaj konkurenci mają nadzieję, że pułap ten zostanie podniesiony przez Krajową Agencję ds. Bezpieczeństwa Kolei.
W ostatnim czasie wyścig nabrał prawdziwego rozmachu. Wyzwanie rzuciła prywatna linia, która ogłosiła, że dysponuje składem, który jest gotów połączyć oba miasta w 2 godziny i 20 minut.
To niemożliwe - odparł prezes państwowej spółki Trenitalia Mauro Moretti. Zarzucił konkurentowi, że przekazuje fałszywe informacje.
To my będziemy mieli najszybszy pociąg w Europie - oznajmił następnie szef państwowych kolei. Niedawno zaprezentowały one najnowszą wersję składu Frecciarossa 1000, który na włoskie tory ma wyjechać w 2014 roku. Według zapowiedzi linii pociąg ten będzie mógł osiągać maksymalną prędkość 360 kilometrów na godzinę i pokona trasę między największymi włoskimi miastami w 2 godziny i 20 minut.
Rywalizacji w dziedzinie zawrotnych prędkości towarzyszą także inne mniejsze "wojny podjazdowe". Najbardziej widoczna rozegrała się na rzymskim dworcu Ostiense, gdzie peron dla prywatnego pociągu Italo państwowy zarządca stacji oddzielił od ulicy wysokim ogrodzeniem, przez co pasażerom uniemożliwiono szybkie wyjście z dworca.