Linie lotnicze Aerofłot wyślą na wakacje na Krymie około 110 pracowników i członków ich rodzin. Zapowiedział w to w rozmowie z gazetą "Wiedomosti" przedstawiciel firmy. Przetarg na świadczenie usług sanatoryjno-wypoczynkowych został już rozpisany i informacja o nim pojawiła się na stronie internetowej kompanii. Nie wiadomo jeszcze, ile Aerofłot zamierza wydać na organizację wypoczynku dla swoich pracowników.

Reklama

Podobne kroki podjęły także inne firmy, w tym spółki-córki Gazpromu i Transnieftu. Gazprom - wydobycie w Jamburgu chce wydać na wypoczynek pracowników 20 milionów rubli. Tymczasem Centrum Diagnostyki Technicznej, podlegające Transnieftowi, wykłada półtora miliona rubli. Sam Transnieft zwyczajowo wysyła personel na wakacje do własnych domów wypoczynkowych w różnych częściach Rosji, w tym roku jednak część pracowników pojedzie na Krym. Podobne plany ma Rushydro - w sumie ponad 10 krajowych firm.

Wygląda jednak na to, że najwięcej na organizację wypoczynku na Krymie wyda regionalna administracja. Wedle danych, która posiada dziennik "Izwiestia", władze Obwodu Moskiewskiego szykują rekordową sumę prawie 183 milionów rubli. Na turnusy urlopowe nad Morzem Czarnym wyjechać ma około sześciu tysięcy osób, w tym ponad półtora tysiąca niepełnosprawnych dzieci wraz z opiekunami. Władze Czeczenii natomiast na dziecięce wyjazdy na Krym chcą wydać ponad 154 mln rubli. Ale to nie wszystko - podobny program sponsorowanych wyjazdów przygotowywany jest również dla dorosłych. W sumie, jak podsumował serwis RBK, o organizowaniu wakacji na Krymie mowa jest w 20 państwowych programach, obejmujących emerytów, dzieci, niepełnosprawnych i pracowników przyłączonego niedawno do Rosji regionu.

Wielka mobilizacja przedwakacyjna to odpowiedź na wezwanie wygłoszone przez Władimira Putina, który zachęcał Rosjan, by latem tłumnie odwiedzali Krym. Prezydent miał się również zwrócić bezpośrednio do przedstawicieli rosyjskich kompanii na spotkaniu Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców, które odbyło się pod koniec marca.

Jednocześnie Ilia Dżus, rzecznik wicepremiera Dmitrija Kozaka, zapewnia, że nie ma żadnego obowiązku wysyłania kogokolwiek na Krym. Wszystko, na co zdecydowały się władze, to wydanie rekomendacji.

Regionowi, dla którego główną część dochodów stanowią pieniądze zostawiane przez turystów, grozi finansowa zapaść. Podczas gdy kwietniu liczbę odwiedzających szacowano na osiem milionów, w maju zrewidowano te prognozy do trzech milionów. Nie tak dawno krymskie ministerstwo turystyki ogłosiło, że turystów przyjeżdża na Krym 2,5 raza mniej.