Chociaż trudno porównywać oba miasta, jako że różnią się rozmachem i charakterem, to w pewnym sensie stanowią swego rodzaju siostrzane odbicia. Oczywiście Malmo jest znacznie skromniejsze i mniej kosmopolityczne, ale podobnie jak w Kopenhadze, także tu nie brakuje cudownej atmosfery luzu, wspaniałych parków i wszechobecnych rowerów. Właśnie dlatego jako pierwszy punkt podróży wybrałam stolicę Skanii.

Reklama

Do Malmo docieram wcześnie rano. Choć jest środek tygodnia i o tej porze we wszystkich polskich miastach aż wrze od gwaru i śpiesznych kroków ludzi biegnących do pracy, tu panuje leniwy relaks. Większość mieszkańców przechadza się malowniczymi uliczkami z papierowymi kubkami kawy w ręku, inni wygodnie porozsiadali się w licznych kawiarniach zaczytani w codzienną prasę lub z entuzjazmem rozmawiający ze znajomymi. Wbrew pozorom wszyscy zamierzają dziś pracować. Inaczej jednak niż w Polsce życie miejskie rozpoczyna się tu nie bladym świtem, ale około godz. 9. Zamiast więc spędzić pierwsze godziny na odsypianiu podróży, wyruszam na zwiedzanie.

Chociaż całe miasto ma przyjemną, nie za wysoką zabudowę, to najciekawsze turystycznie regiony położone są w jego północnej części. Najważniejsze jest oczywiście Stare Miasto zajmujące prostokątny obszar otoczony wykopanym przez rosyjskich jeńców kanałem, po którym pływają statki spacerowe i rowery wodne. Szachulcowe domy pochodzące nawet z XV w. sąsiadują tu z mieszczańskimi kamienicami w wieku XIX.

Z licznych placów na uwagę zasługuje przede wszystkim majestatyczny Stortorget, Duży Rynek, a na nim dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, wspaniały ratusz w 1546 r. Budynek wzniesiony w stylu renesansu niderlandzkiego robi naprawdę ogromne wrażenie. Ale nie tylko on. Choć na chwilę warto zajrzeć do wnętrza Apotekat Lejonet (Apteki pod Lwem) z zewnątrz przyciągającej uwagę balkonami i płaskorzeźbami, a wewnątrz zdumiewającej oryginalnym ponadstuletnim wyposażeniem z inkrustowanymi, drewnianymi boazeriami i grawerowanym szkłem.

W głównym punkcie placu nie mogło też zabraknąć monumentalnego pomnika Karola X Gustawa – usadowiony na grzbiecie rumaka władca czujnym wzrokiem spogląda z góry na miasto, które wyzwolił spod trwającej kilka wieków dominacji duńskiej.



Lille Torg i Malmohus

Reklama

Mimo sporych rozmiarów sam Stortorget okazał się za mały, by pełnić rolę głównego placu. Dlatego już w XVI w. do jego południowo-zachodniego krańca dołączono dawne mokradło Lilla Torg, na którym powstał nowy, niewielki plac targowy. Z czasem Lille Torg nabrał niezwykłego charakteru. Dziś ten brukowany kocimi łbami placyk, otoczony pięknymi kamienicami przyciąga nie tylko tłumy turystów, ale przede wszystkim mieszkańców lubiących przesiadywać w knajpkach, które opanowały niemal całą przestrzeń.

Wystarczy jednak przejść którąś z ulic starówki na zachód, by dotrzeć do otaczających ją bujnych parków. Pośrodku całego kompleksu zieleni wznosi się Malmohus. To XV-wieczny, najstarszy zachowany w Skandynawii renesansowy zamek. Budowla – przez wieki będąca symbolem wojny z Danią – wielokrotnie była niszczona i odbudowywana. Przez pewien czas pełniła nawet funkcję więzienia (najdostojniejszym przetrzymywanym tam więźniem był książę Bothwell, trzeci mąż królowej szkockiej Marii) i magazynu zboża. Teraz mieści się w nim muzeum.

Chociaż Malmo urzeka uroczymi uliczkami i piękną architekturą, to po prawdziwie kosmopolityczną atmosferę warto wybrać się do oddalonej zaledwie o 35 min. podróży pociągiemKopenhagi. Jest tu niemal wszystko: nowoczesne budownictwo, galerie prezentujące najnowsze wzornictwo będące prawdziwą chlubą Danii, malownicze zaułki, w których aż chce się zagubić i ten trudny do opisania klimat wolności i luksusu. Tydzień to za mało, aby wszystko dokładnie poznać i docenić. A cóż dopiero jeden dzień? Spróbujmy. W końcu Kopenhaga to miasto, do którego warto wracać i za każdym razem odkrywać na nowo.

Początki Kopenhagi sięgają daleko w przeszłość. Jak wynika z pierwszych wzmianek powstała ona w miejscu istniejącej już w XI w. rybackiej osady Havn (Port). Sto lat później położenie miasta i świetne warunki jego naturalnego portu docenił arcybiskup Absalon, który w 1167 r. kazał zbudować na wyspie Slotsholmen zamek. Korzystna lokalizacja nad morzem, kilka kanałów w głębi lądu i brak rzeki, która zamulałaby port sprawiły, że Havn szybko przekształciło się w miasto zwane Kobbmannehavn (dosł. Przystań kupców).

Złoty wiek Kopenhaga zawdzięcza panowaniu Chrystiana IV (XVII w.), który ściągnął tu budowniczych i architektów z całych Niderlandów. To właśnie w znacznej mierze dzięki nim powstał styl zwany duńskim renesansem.

Chociaż Kopenhaga była kilkukrotnie niszczona przez szalejące pożary, które strawiły znaczną część zabudowy, do dziś zachowała dawny charakter, mimo coraz bardziej wdzierającej się do stolicy nowoczesnej architektury. Spacerując uliczkami XVII-wiecznego Nyhavn, zawsze pełnego turystów skuszonych wielobarwnymi kamienicami i gwarnymi knajpkami łatwo poddamy się atmosferze portowego miasta. Tu i w zacisznych zaułkach pełnych XVII- i XVIII-wiecznych domów o drewnianej konstrukcji czuć jeszcze baśniowego ducha dawnego miasta Andersena.



Kopenhaga z lotu ptaka

Jeśli na zwiedzanie możemy poświęcić zaledwie jeden dzień, warto zacząć od Placu Ratuszowego (Radhuspladsen), oddalonego zaledwie o kilka kroków od dworca głównego i słynnego parku Tivoli placu, zdominowanego przez imponujący ratusz. W malowniczej elegancji ceglanego budynku uwagę zwraca złocona postać założyciela miasta, biskupa Absalona, i umieszczony wysoko nad nią herb Kopenhagi z trzema wieżami i symbolicznie zaznaczonymi falami cieśniny Sund.

Dla rzeszy turystów najbardziej interesująca w ratuszu jest jednak przede wszystkim 106-metrowa wieża, na którą można wejść i sycić się wspaniałym widokiem na miasto. Dobrym miejscem do nabrania szerszego oglądu jest też stojąca nieopodal zabytkowa Okrągła Wieża (Rundetaarn). Chociaż znacznie niższa, również gwarantuje doskonałą panoramę, a dodatkowo mieści najstarsze w Europie, nadal czynne, obserwatorium astronomiczne.

Gwar Nowego Portu

Zaledwie w paręnaście minut drogi najsłynniejszy w Kopenhadze pasażem handlowym Stroget, w którym witryny modnych sklepów przeplatają się z restauracjami i galeriami, dochodzi się na Kongens Nytorv (Nowy Plac Królewski), który jeszcze w XVIII w. znajdował się poza murami miejskimi i służył jako miejsce egzekucji, oraz malowniczego Nyhavn. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Kopenhadze darzony przez turystów szczególnym sentymentem.

Po kanale niemal bez przerwy kursują wodne tramwaje wycieczkowe, wzdłuż nabrzeża cumują jachty, stare kutry i barki mieszkalne, a po obu brzegach ciągnie się szereg niewielkich, szachulcowych domów w najróżniejszych kolorach. Jeśli dodać do tego radosny gwar, płynącą z knajpek muzykę i atmosferę relaksu, nietrudno zrozumieć, dlaczego warto przyjechać tu jeszcze nie raz.

Jednak to nie Nyhavn jest głównym, obowiązkowym punktem programu zwiedzania Kopenhagi. Większą międzynarodową sławą cieszy się bowiem ciągle oblegana przez tłumy Mała Syrenka. Postać młodej dziewczyny siedzącej na głazie wyłaniającym się z wody uosabiająca jedną z Andersenowskich baśni od lat jest nieformalnym symbolem Kopenhagi – podobnie jak ubrani w futrzane wysokie czapki żołnierze z Gwardii Królewskiej strzegącej pobliskiego pałacu Amalienborg.

Komuna w centrum miasta

Z zupełnie innych przyczyn specyficzną sławą może się pochwalić Christiania. To wydzielony fragment Kopenhagi w południowej części Christianshavn, który w 1971 r. ogłoszono „wolnym miastem”. Początkowo mieszkali tzw. niebieskie ptaki: tam hipisi, narkomani i bezdomni, którzy zajęli opuszczone przez wojsko koszary. Chociaż pierwotnie władze chciały wprowadzić ład siłą, to po licznych protestach postanowiono nie ingerować, traktując komunę jako eksperyment socjologiczny. Mimo upływu czasu nadal żyją tu ludzie szukający swobody, co widać zarówno po ich wyglądzie zewnętrznym, jak i samej dzielnicy.

Nie jest też niczym nadzwyczajnym, że na głównej ścieżce Christianii zupełnie otwarcie sprzedawany jest haszysz i inne miękkie narkotyki (m.in. z tego powodu obowiązuje tu całkowity zakaz robienia zdjęć). Choć Christiania budzi kontrowersje, jest tłumnie odwiedzana przez rzesze turystów.