Już pojawiają się porównania, że dla branży lotniczej koronawirus będzie wielkim problemem, tak jak ataki z 11 września 2001 r. Skutkiem tamtych zamachów były np. upadki linii lotniczych, m.in. kilku lokalnych przewoźników amerykańskich czy europejskiego Swissaira.
Teraz kolejni przewoźnicy tną połączenia. Grupa Lufthansy w oświadczeniu zapowiedziała, że w ciągu najbliższych tygodni liczbę lotów na trasach krótko- i średniodystansowych ograniczy nawet o 25 proc. Skala cięć ma zależeć od dalszego rozwoju rozprzestrzeniania się choroby. Przewoźnik stopniowo ogranicza też liczbę lotów długodystansowych. Według Lufthansy nie da się na razie oszacować strat, które spowoduje wirus.
Wiadomo już, że duże cięcia wprowadzają też przewoźnicy, dla których kluczowym rynkiem jest Polska. Ostatnio duże ograniczenia pojawiły się w siatce linii Wizz Air. Przewoźnik poinformował, że ze względu na malejące zainteresowanie połączeniami na trasach do Włoch, liczba wszystkich połączeń do tego kraju została zmniejszona o 60 proc. Duże cięcia Wizz Air wprowadził na trasach między Polską a Włochami. Przykładowo od 11 marca do 2 kwietnia liczba połączeń z Lotniska Chopina do portu Mediolan Bergamo zmniejszyła się z siedmiu do dwóch tygodniowo. Wizz Air nieco ograniczył też liczbę lotów z Krakowa i Warszawy do Tel Awiwu. Przewoźnik nie wprowadza jednak cięć z dnia na dzień, bo zgodnie z prawem unijnym musiałby płacić odszkodowanie za lot anulowany w najbliższych dwóch tygodniach.
Linie lotnicze LOT jak dotąd zawiesiły bezpośrednie loty z Warszawy do Chin. Przewoźnik ma jednak w siatce wiele innych połączeń do krajów i regionów, w których wykryto wiele przypadków wirusa. To np. połączenia europejskie – do Mediolanu czy Wenecji, a także azjatyckie – do Korei Południowej, Japonii, Singapuru. Główny inspektor sanitarny w oficjalnych komunikatach nie zaleca podróżowania do tych regionów. Rzecznik LOT-u Michał Czernicki przyznaje, że jest mniejsze zainteresowanie połączeniami lotniczymi do Włoch i Korei Południowej. W związku z tym przewoźnik podjął decyzję o tymczasowym dostosowaniu oferty na tych kierunkach. Większość rejsów do Mediolanu i Wenecji obsługiwana będzie mniejszymi samolotami typu Embraer E170 oraz E175, a większe maszyny będą skierowane na inne kierunki. Dodatkowo częstotliwość połączenia Warszawa – Mediolan będzie w drugiej połowie marca zredukowana z trzech do dwóch rejsów dziennie. Zmniejszy się również tymczasowo oferta z Budapesztu do Seulu (z trzech do dwóch tygodniowo) oraz z Warszawy do Seulu, choć na tej ostatniej trasie anulowane zostały pojedyncze rejsy – mówi Michał Czernicki. Dodaje, że pasażerowie, których dotyczą zmiany, są informowani o nich na bieżąco, a ich bilety zmieniane na najbliższe dostępne połączenia.
Reklama
Reklama
Tymczasem z Warszawy do Pekinu wciąż lata chińska Air China. Zainteresowanie tymi połączeniami jest jednak tak małe, że przewoźnik drastycznie zredukował liczbę połączeń – z trzech tygodniowo do kilku miesięcznie.
Bartosz Baca, ekspert lotniczy z firmy BBSG, przewiduje, że LOT, który w ostatnim czasie postawił na rozwój kierunków azjatyckich, może mocno odczuć koronawirusa. Skali tych problemów nikt nie jest w stanie oszacować, bo nie wiadomo, jak długo ta epidemia będzie się rozwijać – zaznacza. Dodaje jednak, że pasażerowie często rezygnują z lotu na podstawie emocji. Dodatkowo jest duża presja na kontrolę podróżnych korzystających z samolotów, a tymczasem ostatnio np. do Włoch większość podróży odbywała się samochodami czy autokarami.
Mariusz Piotrowski z portalu Fly4free.pl podkreśla, że koronawirus może bardziej zaszkodzić zwłaszcza tym liniom, które swój model działania oparły na uruchamianiu połączeń do regionów, w których liczba zachorowań jest większa niż gdzie indziej. To np. Finnair, który reklamuje się jako przewoźnik oferujący najkrótsze połączenia z Europy do Azji. Mocno straci też Ryanair, który w swojej siatce ma najwięcej lotów do Włoch.
Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, uważa, że branża lotnicza ma przed sobą szalenie trudne miesiące. Na pojawienie się epidemii koronawirusa nakłada się bowiem trudna sytuacja flotowa spowodowana błędami Boeinga oraz blokady połączeń i coraz gorsze wyniki PKB w poszczególnych krajach – wylicza Furgalski.