Wyspa Wielkanocna (Rapa Nui), położona na Pacyfiku, ma powierzchnię zbliżoną do Katowic. Do najbliższej zasiedlonej wyspy na Polinezji jest z niej ok. 2000 km, a do stałego lądu - Ameryki Południowej - ok. 3600 km. Została odkryta przez Europejczyków dopiero w 1722 r. w niedzielę wielkanocną, co jest źródłem jej dzisiejszej nazwy.
"Dziś nie ma już żadnych wątpliwości, że ludzie przybyli na Wyspę Wielkanocną z Polinezji. Ten fakt potwierdzają m.in. badania genetyczne" - opowiada dr hab. Zuzanna Jakubowska-Vorbrich z Instytutu Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Zagadką jednak pozostaje motywacja żeglarzy. "Być może była to chęć zdobycia nowych terenów, a może przeludnienie?" - przypuszcza badaczka.
Trwają też dyskusje, kiedy ludzie przybyli na wyspę. Długo uważano, że nastąpiło to nawet 1500 lat temu. Najnowsze badania zdecydowanie skracają ten okres. Stało się to najprawdopodobniej między X a XIII w.
Ciągle zagadką jest dla naukowców unikatowe pismo, którego używali mieszkańcy wyspy - rongorongo. "To pismo ideograficzne, podobne do hieroglifów. Składa się z symboli przedstawiających m.in. zwierzęta" - opisuje dr hab. Jakubowska-Vorbrich. Inne ludy polinezyjskie nie miały własnego systemu pisma. Dlaczego zatem pojawiło się na jednej z najbardziej osamotnionych wysp świata?
Do naszych czasów zachowało się 25 zabytków, na których znajdują się teksty wyryte w piśmie rongorongo. Zdania odczytywano w systemie odwróconego bustrofedonu - należało obracać przedmiot w czasie czytania. W opinii badaczki pismo znała elita wyspy. Niestety po przybyciu Europejczyków jego znajomość szybko poszła w zapomnienie.
Na szczęście przetrwały przekazy mówione na temat znaczenia i funkcji moai - czyli monumentalnych kamiennych posągów, ukazujących sylwetki ludzi z dużymi głowami (aż do bioder). Stały się symbolem wyspy ze względu na swój bardzo charakterystyczny wygląd. Różnią się wielkością - niektóre ważą kilka, a największe kilkadziesiąt ton. Według szacunków wykuto około tysiąca sztuk. Jak wyjaśnia ekspertka z UW, były to wizerunki protoplastów - w tłumaczeniu z języka rapanui były to "żyjące twarze przodków”, do których się modlono.
Wśród posągów dominują przedstawienia mężczyzn, ale są też kobiety. Umieszczano je na ogół na platformach kamiennych.
"Kilkaset lat temu widok, jaki ukazywał się wyspiarzom musiał być odmienny od dzisiejszego - po pierwsze w momencie postawienia posągu kamień miał jasną żółto-pomarańczową barwę. Oczy posągów – wkładane podczas ceremonii – wykonywano z białego korala, ze źrenicą z obsydianu – czarnego szkła wulkanicznego. Z kolei krawędź platform, na których je umieszczano, zamarkowano czerwonym kamieniem. Teraz posągi i platformy są po prostu szare" - opowiada Jakubowska-Vorbrich.
Zaznacza, że kolor z pewnością odgrywał ważną rolę wśród mieszkańców wyspy, np. tylko osoby wywodzące się z elity mogły nosić farbowane ubrania. Szczególnie ceniono sobie czerwień i żółć, a zupełnie nie znano i nie stosowano koloru zielonego i niebieskiego.
Naukowcy nadal spierają się, w jaki sposób transportowano posągi z kamieniołomów. Zdaniem części z nich jako rolek używano bardzo cenionych (bo z czasem coraz rzadszych na Rapa Nui) drzew. Według innych przeciągano je na linach, w pionie. Pomocne w tym miały być kamienne drogi, które znajdują się na wyspie - niwelować miały one zagłębienia i przewyższenia, dzięki czemu transport miał być prostszy. Pierwsza wersja stoi pod znakiem zapytania z tego względu, że na wyspie rosły głównie palmy, które nie są drzewami wytrzymałymi na wielotonowy nacisk.
"Według jednej z legend posągi miały chodzić. A to wszytko dzięki +mana+ - co można tłumaczyć, jako siłę magiczną, autorytet, ale też wiedzę. Wygląda na to, że posągi +szły+ po prostu dzięki nauce - posiadano wiedzę, która pozwalała przesunąć ten ciężar" - uważa Jakubowska-Vorbrich.
Rapa Nui zamieszkiwało jedno plemię, na które składało się 10-11 klanów. Władzę nad wyspą sprawowali dziedzicznie przedstawiciele tylko jednego z nich. Natomiast spośród wszystkich wybierany był przywódca duchowy – to stanowisko pojawiło się jednak dopiero w późniejszym czasie. Każdy z kandydatów wskazywał zawodnika, który w jego imieniu brał udział w specjalnej konkurencji. Polegała na jak najszybszym znalezieniu jaja rybitwy czarnogrzbietej na sąsiadującej wysepce.
W popularnych doniesieniach pojawia się czasami informacja, że w momencie przybycia Europejczyków na wyspę stan jej środowiska był opłakany, a lokalni mieszkańcy - przymierali głodem.
"Taki obraz nie jest prawdziwy. Nie mamy żadnych dowodów na klęskę głodu w tym okresie. Wręcz przeciwnie, dzięki badaniom w ostatnich latach dowiedzieliśmy się, że rolnictwo na Wyspie Wielkanocnej stało na bardzo wysokim poziomie, a dzieci były karmione piersią do 3. roku życia" - argumentuje ekspertka. W jej ocenie prawdziwa katastrofa nastąpiła na Wyspie Wielkanocnej dopiero w XIX w., kiedy dotarli tam łowcy niewolników.
"Był to koniec dla struktury społecznej, która istniała na wyspie od kilkuset lat. Pustkę wypełnili misjonarze - dziś mieszkańcy Rapa Nui są chrześcijanami, choć część dawnych wierzeń przetrwała" - stwierdza badaczka.
Szymon Zdziebłowski (PAP)