Według administracji USA będzie to niekoniecznie całkowity zakaz podroży, lecz dotyczyć ma to ograniczeń w wydawaniu wiz niektórym członkom rządów, ale też wiz biznesowych i turystycznych. Waszyngton tłumaczy swą politykę potrzebą zapobieżenia potencjalnym aktom terroryzmu oraz względami strategicznymi. Nie wszystkie kraje, wskazuje, należycie sprawdzają podróżnych wybierających się do Ameryki.

Reklama

Zgodnie z planami na liście państw, które mogą podlegać restrykcjom, znajdą się Białoruś, Birma, Erytrea, Kirgistan, Nigeria, Sudan, Tanzania. Z danych Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego USA wynika, że odnotowano tam stosunkowo wysoki odsetek obywateli, którzy pozostali w USA po wygaśnięciu terminu ważności ich wiz.

Cytowany przez Politico rzecznik Białego Domu Hogan Gidley bronił prezydenckiego zamysłu. Podnosił znaczenie wprowadzenia wcześniejszych restrykcji dla polepszenia bezpieczeństwa USA i świata.

Chociaż w tej chwili nie ma nowych doniesień (o zagrożeniach), zdrowy rozsądek i (kwestia) bezpieczeństwa narodowego podpowiadają, że kraj, który chce w pełni uczestniczyć w amerykańskich programach imigracyjnych, powinien również przestrzegać wszystkich środków dotyczących bezpieczeństwa i walki z terroryzmem. Nie chcemy sprowadzać terroryzmu lub innych zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego do Stanów Zjednoczonych – wyjaśnił Gidley.

Projekt miałby wejść w życie w przyszły poniedziałek. We wtorkowym wywiadzie dla "Wall Street Journal" prezydent Donald Trump nie wykluczał rozszerzenia listy o kolejne kraje. Nie wyszczególnił jednak żadnego z nich.

Zapowiadane ograniczenia, podkreślił dziennik, mają obowiązywać poczynając od trzeciej rocznicy podpisania przez amerykańskiego przywódcę podobnego zarządzenia w siódmym dniu sprawowania urzędu. Było ono wymierzone głównie w mieszkańców siedmiu muzułmańskich krajów.

Plany nie weszły wówczas w życie, ponieważ zablokował je sąd federalny. Nie powiodła się także druga próba wprowadzenia restrykcji podjęta w marcu 2017 roku. Sędzia federalny orzekł, że byłoby to równoznaczne z dyskryminacją religijną wobec muzułmanów.

Reklama

Sukcesem zakończyła się natomiast trzecia wersja ograniczeń we wrześniu 2017 roku. Zatwierdził ją Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, uzasadniając, że prezydenta uprawniają do tego przepisy federalne.

Dotychczasowe ograniczenia obejmują ludność Iranu, Libii, Somalii, Syrii, Jemenu, Korei Północnej oraz osoby pełniące funkcje polityczne w Wenezueli. Na liście na krótko widniał też Czad, ale został z niej usunięty w kwietniu roku 2018.

Amerykańskie media zwracają uwagę, że pośród dodatkowych krajów mogących podlegać ograniczeniom są te mające poprawne relacje z USA, albo też kraje, z którymi Waszyngton usiłował polepszyć stosunki. Sekretarz stanu Mike Pompeo planował np. odwiedzić kilka tygodni temu Białoruś. Odwołał podróż, aby skoncentrować się na rosnącym napięciu z Iranem.

Z kolei Nigeria jest partnerem Waszyngtonu w walce z terroryzmem, a ponadto w Stanach Zjednoczonych znajduje się duża diaspora z tego kraju. Z drugiej strony Trump w przeszłości niepochlebnie wyrażał się o Afrykańczykach. Mówił, że nie chce, by przybywali do Ameryki, bo "nie powrócą do swoich chat”.

Zdziwienie wywołują w mediach także plany objęcia restrykcjami Birmy, ponieważ USA usiłowały poprawić więzi z krajem, który po latach dyktatury wojskowej ma częściowo rządy cywilne. Waszyngton pragnie jednak zmusić Naypyidaw do opuszczenia chińskiej orbity.

Także po rewolucji w Sudanie i wyparciu Omara el-Baszira nowe władze dążą do poprawy stosunków z Ameryką. Restrykcje mogą zaś podważyć pozycję tamtejszego rządu.