Według nowych obostrzeń od 28 grudnia do 17 stycznia mają być zamknięte stoki narciarskie. W opublikowanym na swojej stronie internetowej Stowarzyszenie zwróciło uwagę, że kwarantanna narodowa miała być związana z ewentualnym wzrostem zakażeń, którego teraz nie ma. "Rodzaj prowadzonej przez nas działalności wymaga precyzyjnego zaplanowania kolejnych kroków, a rozruch stacji wymaga decyzji, których konsekwencją jest duży nakład środków finansowych. Ta szczególna zima, w kształcie jakim była przygotowana przez rządzących 23 listopada, pozwalała chociaż na planowanie, a co za tym idzie – przetrwanie. Nikt nie liczył w tym roku na jakiekolwiek zyski. Dzisiejsza wiadomość jest katastrofą dla branży" – czytamy w komunikacie.

Reklama

PSNiT zwróciło uwagę, że przygotowanie stoków na otwarcie to koszty, które można oszacować na poziomie 1/2 dochodów z zimy, przy założeniu, że sezon zimowy trwa przynajmniej od grudnia do końca lutego. Zdaniem Stowarzyszenia konsekwencją decyzji rządu będzie totalna klęska dla branży narciarskiej, bowiem "zdecydowana większość ośrodków, które zrzeszone są w Polskich Stacjach Narciarskich i Turystycznych, generują swój przychód przede wszystkim zimą. Zima dla nas – to +być albo nie być+".

"Branża nie jest ujęta w tarczach"

Stowarzyszenie podkreśliło w komunikacie, że branża narciarska nie jest ujęta w tarczach. "Trudno jest funkcjonować przedsiębiorcom w państwie, które zmienia swoje postanowienia w tak nieprzewidywalny i diametralny sposób. Pragniemy również zauważyć, że branża przestrzegała ustaleń, które zostały wypracowane z Ministerstwem Rozwoju, Pracy i Technologii i Głównym Inspektoratem Sanitarnym. Nie jest tajemnicą, że przy każdym otwarciu stacji były wzmożone kontrole i niejednokrotnie nasi członkowie zgłaszali, iż na stacji +pojawiło się więcej policji, kontrolujących i mediów niż samych narciarzy+. Dlaczego zatem, odpowiedzialna branża, a co w kontekście pandemii bardzo ważne – najmniej narażająca na zakażenia obywateli – jest karana za swój profesjonalizm i specjalne, zgodne z narzuconymi reżimami przygotowanie do wymagającego sezonu?" – pyta w komunikacie PSNiT. Stowarzyszenie zwraca także uwagę, że "zmęczone społeczeństwo i tak wyjedzie na narty do naszych południowych sąsiadów" czyli do Czech i Słowacji.

"Dziwi niekonsekwencja w działaniach rządu"

Reklama

Michał Słowioczek, odpowiedzialny za kontakty z mediami w Szczyrk Mountain Resort, największym w Beskidach ośrodku narciarskim, nie krył rozgoryczenia decyzją o zamknięciu stoków. Jesteśmy wstrząśnięci. Wpierw mówiono nam, że sezon się nie zacznie, a potem, że jednak tak. (…) Walczyliśmy z pogodą, która nie była sprzyjająca. Włożyliśmy ogromne pieniądze, wiele serca i ciężkiej pracy wielu ludzi, by się przygotować i rozpocząć sezon 18 grudnia. Zrobimy to, ale tylko na 10 dni – powiedział.

Słowioczek przyznał, iż trudno zrozumieć decyzję o zamknięciu stoków od 28 grudnia. Chcieliśmy zwrócić uwagę, że otrzymaliśmy pewne deklaracje. Przygotowaliśmy ośrodek na start w reżimie sanitarnym na 120 proc., co kosztowało wiele dodatkowego wysiłku Teraz zostało wszystko zmienione. Dziwi mnie niekonsekwencja w działaniach Rządu. Być może lepiej byłoby powiedzieć o tym trzy tygodnie temu. Przygotowalibyśmy się – licząc na pomoc państwa - do takiej sytuacji. Dostaliśmy jednak +zielone światło+, więc wydaliśmy setki tysięcy złotych przygotowując sezon, zatrudniliśmy wiele osób do obsługi. Teraz, na finiszu, otrzymujemy cios - powiedział.

Rzecznik SMR wyraził zarazem nadzieję, że decyzje rządowe pomogą w zduszeniu epidemii, a w konsekwencji obostrzenia zelżeją i będzie można ponownie uruchomić ośrodki narciarskie. Liczymy, że zima przyjdzie i do końca marca będziemy mogli cieszyć się sezonem - podkreślił.